Druga to taka, że coraz mniej ludzi komentuje moje imaginy i rozdziały. Chciałabym, żebyście się poprawili. Nie chcę wam narzucać tego "5 komentarzy = następny rozdział", nie. Nie będę taka zła, ale naprawdę. Przypominam, że można komentować z anonima.
Dobra, zapraszam do czytania!!!
Proszę o komentowanie!!!!! Dziękuję!!!!
Dominika :*
***********************************************
-
Przepraszam, że przeszkadzam ale chciałbym wam
przedstawić moją przyjaciółkę Martynę. – powiedział Harry, a ja przez niego
oplułam się sokiem. Louis spoglądając na mnie spytał się, czy wszystko gra. Ja
pokiwałam tylko twierdząco głową. Po pewnym czasie Harry podchodząc do mnie
spytał się, czy z nim zatańczę, zgodziłam się, nie wiedząc gdzie mój chłopak się
znajduje. Ostatni raz widziałam go chyba z Liamem.
*
Perspektywa Louisa *
Poszedłem
z Liamem
po drinki, kiedy już wracałem zaczepiła mnie nowa znajoma
Harrego.
Z tego co pamiętam miała na imię Martyna.
-
Hej Louis.
– powiedziała na co się zdziwiłem, lecz potem przypomniałem sobie, że jesteśmy
zespołem znanym na całym świecie.
-
Mam dla
ciebie wiadomość. Nina powiedziała mi, żebym przekazała ci, że czeka na ciebie
na górze z niespodzianką.
-
A skąd
znasz Ninę? – zdziwiłem się.
-
Znamy się
od małego, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. – powiedziała, a ja teraz
przypomniałem sobie jej reakcję, gdy przyszła Martyna. Teraz wszystko rozumiem,
nie spodziewała się tego. Poszedłem
na górę, gdzie miała czekać na mnie Nina.
Gdy
tam doszedłem, zastałem tam Martynę???
*
Perspektywa Niny*
Kiedy
skończyłam tańczyć z Harrym, poszłam szukać Louisa. Pierwszą osoba, którą
zauważyłam był Niall,
więc podeszłam do niego.
-
Hej Niall,
nie widziałeś przypadkiem Lou?
– zapytałam, na co pokiwał przecząco głową. Nagle podeszła do nas jakaś
dziewczyna i powiedziała:
-
Ja widziałam
jak taki Szatyn i ta nowa przyjaciółka Harrego
kierowali się na górę. – w tym momencie mnie zatkało. Popatrzyłam zdziwiona na Nialla.
Nie czekając na odpowiedź, udałam się na górę. Kiedy tam weszłam, zauważyłam
jak Louis całuje się z Martyną.
*
Perspektywa Martyny *
Postanowiłam
odegrać się na Ninie, więc zaciągnęłam Louisa na górę, podstępem. Kiedy
zauważyłam jak do pokoju wchodzi Nina, od razu pocałowałam szatyna. Jej mina
była bezcenna. Udało mi się. Gdy nas zobaczyła wybiegła z pokoju. Tomlinson
coś tam krzyczał, dlaczego to zrobiłam, ale już go nie słuchałam. Teraz mogłam
cieszyć się zwycięstwem.
*
Perspektywa Niny *
Gdy
ich zobaczyłam, wybiegłam z pokoju. W przedpokoju z wieszaka wzięłam kurtkę i
wyszłam z domu. Udałam się do parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam się
zastanawiać co przed chwilą się stało. Louis całował się z
Martyną. Gdy tak rozmyślałam przypomniałam sobie o Tomku. Było dokładnie tak
samo, ta sama zagrywka. Teraz już wiem, że to wszystko jej wina. Rozmyślając,
spojrzałam na telefon. Miałam kilka nieodebranych połączeń i wiadomości.
Wszystkie były od chłopaków i jedna wiadomość od… Martyny? „Jak ci się podobała niespodzianka?
Twoja mina bezcenna. Zniszczyłam ci życie, teraz mogę odejść. Z Harrym już
skończyłam, z tobą też. Powodzenia w dalszym życiu. Martyna”
Jędza.
Tylko to mi przyszło na myśl. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, która
jest godzina. Nie wierzę siedziałam tu ponad 3,5 godziny. Jest już 2.30, a
wyszłam gdzieś o 23. Pora wracać do domu…
Gdy
dotarłam, poszłam się umyć i przed snem odpisałam Louisowi „Jutro porozmawiamy, przyjedź do
mnie o 14.00. Dobranoc” . Po chwili dostałam odpowiedź „Dobrze przyjadę, Dobranoc”. Położyłam
się do łóżka i zasnęłam. Następnego dnia wstałam o 13.17. Nie mogłam się
wybudzić, ale przypomniałam sobie, że spotykam się z Lou.
Poszłam do kuchni, zjeść śniadanie. Nie szykowałam się przed jego przyjściem,
ponieważ nie miało to sensu. Gdy skończyłam jeść śniadanie, usłyszałam dzwonek
do drzwi. Poszłam otworzyć, w nich stał szatyn. Wpuściłam go do środka i
rozkazałam aby poszedł do salonu. Szybko wykonał rozkaz, teraz tylko rozmowa…
-
Nina,
to naprawdę nie tak jak myślisz, ja… - nie dokończył bo mu przerwałam.
-
Ja wszystko
wiem, wiesz tak samo było z Tomkiem, moim byłym chłopakiem. Tak samo pocałowała
go na moich oczach. Zawsze jej nienawidziłam, dokuczała mi od początku gdy
przyszłam do nowej szkoły.
-
Ale przecież,
mówiła że jesteście najlepszymi przyjaciółkami i znacie się od małego.
-
Wszystko,
co mówi to kłamstwo. Nie warto jej wierzyć, dlatego wiem, że to nie twoja wina. Louis
stał zamyślony, jakby trawił wszystko co mu powiedziałam. Po chwili jednak się
uśmiechnął i zapytał:
-
Więc,
co teraz z nami będzie? Czy przez to coś się między nami zmieni?
-
Straciłam przez
nią już jednego chłopaka i nie zamierzam stracić drugiego. – po tych słowach
podszedł do mnie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i w tej chwili do domu
wszedł tata.
-
Co tutaj
się dzieje? – powiedział to śmiejąc się. Szybko się od siebie oderwaliśmy, a ja
spaliłam buraka.
-
Nic,
było tylko małe spięcie, ale już jest dobrze. – powiedział mój chłopak,
nadal trochę zmieszany.
-
Aha,
to dobrze, a i przy okazji Louis, Paul powiedział, że wyjeżdża na miesiąc do
stanów, więc macie wolne. Macie się nacieszyć, bo później nie będziecie już
mieli tyle odpoczynku. – powiedział tata. – A i jeszcze skoro on wyjeżdża to ja
też, więc musisz Nino się przeprowadzić do któregoś z chłopaków. Z resztą
chciałem cię przeprosić, że tak często wyjeżdżam, ale wiesz, że mam taką pracę.
– dodał ze smutną miną. Ja tylko go przytuliłam.
-
Spokojnie,
wiem że to twoja praca, przeprowadzę się do Louisa, nie musisz się o mnie
Martwić, sama chciałam tu przyjechać i doskonale wiedziałam,
że nie będzie cię często w domu. To była moja decyzja, a teraz wybacz,
idę
się pakować. – pocałowałam go w policzek i pociągnęłam Lou
za rękę. Weszliśmy do mojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy moją wlizkę
i zaczęłam pakować moje ubrania. Louis mi pomagał. Skończyliśmy po jakiejś
godzinie, we dwójkę poszło o wiele szybciej. Szatyn wziął moją walizkę,
pożegnałam się tylko jeszcze z tatą i wyszliśmy razem z domu. Proszę, skomentuj jeżeli przeczytałeś/aś. To dla nas dużo znaczy!
Cudny!! ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam:
nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
przypadek-niesadze.blogspot.com