piątek, 25 lipca 2014

Rzodział 17

* Perspektywa Louisa *
- Serio? Niby gdzie? 
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, później ci powiem. Jeżeli jest tam, gdzie ja myślę, to musimy się pośpieszyć. Jeszcze nie jest tak ciepło i nie wiadomo ile obleśnych typów się tutaj kręci. - Zayn zamilkł i poszedł za mną. Szliśmy w stronę małego lasku. Na pierwszy rzut oka wydaje się wielki, lecz tak na prawdę jest tyci. Kiedyś Nina pokazała mi to miejsce. To było jeszcze na początku naszej znajomości. Za laskiem jest przepiękne, małe jeziorko. 
Po piętnastu minutach staliśmy przed laskiem.
- Ej stary, gdzie ty nas do lasu wywiozłeś? - Zayn odezwał się pierwszy raz od naszej "podróży".
-  Nie jest taki duży, jak ci się wydaje. - mruknąłem.
***
- Jesteś pewny, że ją tu znajdziemy? Idziemy już z dziesięć minut.
- Nie jestem pewny, ale gdzie niby miała pójść? 
- No nie wiem, może do jakiejś koleżanki... albo kolegi - mówiąc to uśmiechnął się szatańsko.
- Tak jasne, a moja siostra ma kolorowego jednorożca, który sra tęczą. - wywróciłem oczami.
- A jeśli?
- Na pewno nie. - odparłem twardo.
- Dobra.
Wreszcie dotarliśmy do jeziorka. Zayn rozglądał się na wszystkie możliwe strony. Jego twarz wyrażała zdumienie. Nie dziwię mu się. Sam byłem zachwycony tym miejscem, gdy pierwszy raz je zobaczyłem, ale koniec. Teraz trzeba odnaleźć moją dziewczynę. Mój przyjaciel poszedł w moje ślady i również zaczął się rozglądać.
Szukałem jej wzrokiem koło jeziora, aż natrafiłem na coś. Podszedłem bliżej. Tak! To na pewno ona! Chyba spała.
- Zayn! - krzyknąłem na niego. - Znalazłem ją!
- Wreszcie! Czyli jednak nie jest u kolegi. - zaśmiał się cicho.
- Daruj sobie. Musimy ją stąd zabrać. - schyliłem się aby ją podnieść. 
- A ty co tak stoisz? Może byś zadzwonił do reszty, że ją znaleźliśmy.
- A no tak, już już. - powiedział po czym wyciągnął telefon i wykręcił numer.

* Perspektywa Angeliki *
- Dobra, szukajcie dalej.
-...
- Nie, nie przyszła.
-...
- Aha... Okej.
Zakończyłam rozmowę.
- I co? - zapytał Niall, kiedy dosiadłam się do niego na kanapę.
- Liam i Harry jeszcze jej nie znaleźli. - westchnęłam.
- Spokojnie, na pewno się znajdzie. Przestań się obwiniać, to nie twoja wina...
- A właśnie, że moja. Gdybym na nią nie naciskała, to by tego nie było.
- Daj spokój. - przyciągnął mnie bliżej do siebie tak, że opierałam się o jego tors. - Nic jej nie będzie, zobaczysz.
- Oby. - podniosłam głowę, aby spojrzeć na jego twarz. Moje spojrzenie napotkało jego. Przejechałam wzrokiem po jego twarzy zaczynając od oczu, potem usta i znów wróciłam do oczu. Niall zaczął się przybliżać. Już mieliśmy się pocałować, gdy zadzwonił mój telefon. A niech to... Szybko odskoczyłam od blondyna i odebrałam połączenie.
- Co się stało?
- Znaleźliśmy ją. - powiedział Zayn.
- Co?! Gdzie?!
- A w takim jednym miejscu, później wam powiem.
- Nic jej nie jest?
- Nie, ale jest trochę przemarznięta... Niedługo będziemy. Zadzwonię jeszcze do chłopaków.
- Okej to czekamy. - powiedziałam, a on się rozłączył.
Pobiegłam szybko do Nialla i rzuciłam mu się na szyję.
- Matko, bo mnie udusisz.
- Znaleźli ja!
- To wspaniale! Gdzie była?
- Nie wiem nie powiedzieli mi, ale zaraz tu będą.
- Widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Wiem. - pocałowałam go.
- A to za co? - zapytał zszokowany.
- Za to, że jesteś.
***************************************************
Witam wszystkich!!! Przepraszam, nie dość że taki krótki,  to jeszcze do bani. Ale nie miałam za bardzo czasu, żeby go napisać, a nie chciałam, żebyście długo czekali. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy :P 
Mam jeszcze do was dwie sprawy.
Pierwsza: Dziękuję wam za ponad 2000 wyświetleń!!! Jestem wam bardzo wdzięczna. Normalnie kocham was <333333
Druga: Dziękuję za komentarze. W tej chwili jest już ich 64 (pomińmy, że nie które są moje XD ).
Miłego czytania! :)

Proszę o komentowanie!!!!!!
Polecajcie mojego bloga! 


niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 16

Hejka! 
Po pierwsze: Jak tam wakacje? Ja siedzę w domu XD
Po drugie: Dziękuję za tyle wyświetleń!!! <3
Po trzecie: Dziękuję również za tyle komentarzy, ale wiem, że stać was na więcej.
Po czwarte: Jak oto widzicie, napisałam rozdział. Mam nadzieję, że was nim nie zanudzę. Przepraszam za błędy :P
Zapraszam do czytania :)
Proszę komentujcie!!!!
Polecajcie mojego bloga!!!!
Dziękuję!
Dominika :*
*****************************************************

*Perspektywa Niny*

 Obudził mnie dźwięk mojej ulubionej piosenki - The Fray Love Don't Die. 
Jęknęłam przeciągle w poduszkę. Jestem taka nie wyspana. Wczoraj tłumaczyłam Angelice biologię do 23.00, a ona i tak nic z tego nie rozumie. Jak żyć z takim człowiekiem?! No właśnie. 
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Wyciągnęłam z szafy ubrania i powędrowałam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Następnie zeszłam na dół do kuchni. Zastałam tam uśmiechniętą od ucha do ucha Angelikę. Jak ona może z rana, być taka pełna energii? 
- A ty co się tak szczerzysz? - zapytałam moją przyjaciółkę.
- Wczoraj wieczorem rozmawiałam z Niallem. Zaprosił mnie w niedzielę na spacer! - zapiszczała.
- Aaa, no i wszystko wiadomo.
- Przyznaj, że zazdrościsz. Ty ostatnio nigdzie nie wychodzisz z Louisem.
- Bo on jest zajęty, ja jestem zajęta... Każdy ma prawo odpocząć... - mówiąc to, nasypałam sobie płatków do miski i zalałam mlekiem. Wzięłam pierwszą łyżkę do buzi.
- A mi się wydaje, że chodzi o ten artykuł. - poplułam się mlekiem.
- Nie... Po prostu ostatnio mamy dużo nauki, a oni pracują od rana do nocy. Przecież wiesz, że nagrywają nowy album. Nie chcę mu się też narzucać.
- Tak jasne, wmawiaj to sobie.
- Wiesz co? Skończ, bo mam cię dosyć! - krzyknęłam i wybiegłam z kuchni. Ubrałam płaszczyk, buty, założyłam torbę i wyszłam z domu. Wybiegłam z posiadłości i dopiero gdy skręciłam w kolejną uliczkę, zwolniłam. Miałam jeszcze ponad 40 minut do rozpoczęcia zajęć. Szłam powoli uliczkami, aż trafiłam do parku. Ruszyłam znaną mi ścieżką i zaczęłam rozmyślać. Chyba za ostro potraktowałam Angelikę. Bezpodstawnie na nią nakrzyczałam, z resztą miała rację. Martwię się tym artykułem. Nie chcę słyszeć złych rzeczy na mój temat, nie chcę, aby chłopaki stracili przeze mnie fanki czy coś. 
Oślepił mnie blask flesza. Zasłoniłam oczy ręką. Co do cholery... ?! 
- Nina!!! Ile jesteś z Louisem?! 
-Jak się poznaliście?! 
-Jesteście ze sobą szczęśliwi?! 
-A może jesteś z nim dla kasy i sławy?! 
Paparazzi ciągle oślepiali mnie aparatami i zadawali mnóstwo pytań. Zdezorientowana tym wszystkim zaczęłam uciekać, jednak oni nie odpuszczali i biegli za mną. Przerażona nie wiedziałam, gdzie biec. Zauważyłam nazwę ulicy, na której jest moja uczelnia. Zaczęłam biec w tamtą stronę najszybciej, jak potrafiłam. Cały czas za mną biegli i krzyczeli pytania. Czy mi się wydaje, czy jest ich coraz więcej?
Wreszcie zobaczyłam znajomy budynek, próbowałam biec szybciej, lecz zmęczenie dało o sobie znać. Wbiegłam do szkoły. Na szczęście nauczyciele kazali im odejść i nie pozwolili wejść do szkoły. Byłam tym wszystkim przerażona. Powiedziałam nauczycielce, że źle się czuję, więc ta zwolniła mnie z lekcji. Pożyczyłam od koleżanki bluzę i czarne okulary. Założyłam je i upewniając się, że w pobliżu nie ma paparazzi, wyszłam tylnym wyjściem ze szkoły. Nie chciałam teraz wracać do domu. Do miasta lub parku nie pójdę, bo zaraz mnie te france znajdą. Hmmm... Już wiem! Kiedyś zwiedzałam okolicę i znalazłam ciche miejsce. Trzeba przejść przez mały lasek, a zaraz za nim znajduje się małe jeziorko. Nikt raczej nie wie o tym miejscu, no oprócz mnie, a i pokazywałam je kiedyś Louisowi, ale to było na początku naszej znajomości i chyba już zapomniał. Oby. W każdym razie postanowiłam tam się wybrać.

*Perspektywa Angeliki*
- Wiesz co? Skończ, bo mam cię dość! - krzyknęła na mnie Nina, po czym wybiegła z kuchni, a nie długo potem usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Ona nigdy na mnie nie krzyczała. Może troszeczkę przegięłam? 
- Dzień dobry Angeliko. - do kuchni wszedł uśmiechnięty tata Niny.
- Dzień dobry panu. - odpowiedziałam smutno i westchnęłam.
- Jaki pan, mów mi wujku. - podszedł do kuchenki i zaczął smażyć naleśniki. - A gdzie Nina?
- E, wyszła już... 
- Tak wcześnie?
-No, bo trochę się pokłóciłyśmy... Poszło o artykuł.
- Jaki artykuł?
- No bo ostatnio przyłapali ją z Louisem na randce i ona teraz przeżywa, że fanki ją znienawidzą.
- Cała Nina, ona nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. Zawsze unikała występów. Jest typem szarej myszki. - pokręcił głową. - przejdzie jej, zobaczysz.
- Skoro pan tak uważa... A teraz przepraszam, bo spóźnię się do szkoły.
***
Właśnie doszłam do szkoły. Skierowałam się do klasy matematycznej. Po drodze szukałam Niny wzrokiem, ale nigdzie jej nie widziałam. Weszłam do klasy, ale tam też jej nie było. Przysiadłam się do Oli.
- Cześć, nie widziałaś może Niny?
- Tak, była tu, ale źle się czuła, więc pani ją zwolniła.
- Aha. - szybko napisałam do "wujka".
Jest pan w domu?
Tak, a coś się stało?
Nie, ale czy Nina wróciła do domu?
Nie, przepraszam, ale wychodzę do pracy. Będę jutro rano.
No trudno. Potem do niej zadzwonię.
***
Zajęcia już się skończyły. Podczas przerw próbowałam dodzwonić się do niej, ale nie odbierała. Zaczęłam się o nią strasznie martwić, a co jeśli coś jej się stało? Jest już 16.00. Chyba że już wróciła do domu, zobaczę. 
Wreszcie dotarłam. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Ściągnęłam buty, kurtkę, a torbę zostawiłam w przed pokoju.
- Nina! Jesteś?! - zawołałam, ale nikt mi nie odpowiadał. Sprawdziłam wszystkie pokoje, ale nigdzie jej nie było. Obdzwoniłam wszystkie koleżanki, ale one nic nie wiedziały. Nie zostało mi nic innego jak zadzwonić jeszcze do chłopaków.
***

*Perspektywa Louisa*
Gdy zadzwoniła do nas Angelika i powiedziała, że Nina nie wróciła, zmartwiłem się. Szybko z chłopakami wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do nich. Kiedy dojechaliśmy, pierwszy pognałem do drzwi, a reszta za mną. Weszliśmy do środka.
- Angelika! Jesteśmy!
- Cześć chłopaki. Ona nadal nie wróciła, martwię się o nią. A jeśli coś jej się stało? To wszystko moja wina. Gdybym się z nią nie pokłóciła, nie było by tego.
- Spokojnie znajdziemy ją, trzeba podzielić się na grupy. - Liam jak zawsze ma rację. - Louis z Zaynem pójdziecie do parku, Ja z Harrym na miasto, a Angelika z Niallem zostaną na wypadek gdyby wróciła. Jasne?
- Jasne. - odpowiedzieli wszyscy. Rozdzieliliśmy się.
Razem z Zaynem przeszukaliśmy cały park, ale po niej ani śladu. Inni też jeszcze jej nie znaleźli. Jest już późno, a dokładnie 23.48.
- Ja się poddaję. Nie wiem, gdzie może być.
- Hmmm... Chwila, chyba wiem gdzie ją znajdziemy. - powiedziałem po chwili.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Imagin X Zayn

 Cześć! Mam dla was baaaaaaaaaardzo długiego imagina z Zaynem. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo siedziałam przy nim 4 godziny! Przepraszam za błędy :P Napisałam taki długi, bo nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Zapraszam do czytania :)

Proszę komentujcie!!!!
Polecajcie bloga!!!!
Zaobserwujcie!!!!
Dziękuję!
Dominika :*



******************************************************************************

Życie jest bezsensu, a przynajmniej moje. Bo jestem nikim. Głupia, naiwna, bujająca w obłokach dziewczyna, czyli ja. Jestem gruba - to mój jedyny problem. Moje BMI wynosi 26, czyli nadwaga. Niby nie jest tak źle, ale jednak. Przez to nie mam wielu przyjaciół, a właściwie nie mam. Oprócz mojej najlepszej przyjaciółki [I. T. P.]. Ona jako jedyna przy mnie została, a jest szczupłą, mądrą i piękną dziewczyną. Ona nie jest taka, jak inne dziewczyny z naszej szkoły - pusta i wytapetowana. Kiedyś miała możliwość dołączyć do grupy tych "popularnych", ale odmówiła. Jak to powiedziała: "Wolę mieć prawdziwą przyjaciółkę, niż grupę fałszywych, które prędzej czy później mnie oczernią". Zgadzam się z nią w stu procentach. Z resztą jak to mówią? Patrzy się na to, co jest w środku, a nie na zewnątrz. Tak, chyba tak. Ale jak widać, mało jest takich ludzi, przynajmniej w mojej szkole. Najchętniej nie chodziłabym do szkoły, ale robię to dla [I. T. P.], sama mnie o to prosiła. Chociaż sama już nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
Dziś poniedziałek. Nie dość, że to najgorszy dzień w tygodniu, to jeszcze znów będą wyzwiska, wyśmiewanie itp. Tak bardzo nie chcę tam iść, ale obiecałam, że będę. Jak to mam w zwyczaju, wstałam z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ruszyłam do kuchni. Zjadłam musli i wzięłam jabłko do szkoły. Skoro do ćwiczeń mnie nie ciągnie, to chociaż spróbuję się zdrowo odżywiać. - pomyślałam. Czasami żałuję, że nie ma jakieś mikstury na odchudzanie. Założyłam buty, bluzę oraz plecak na plecy i wyszłam z domu.
***
- [T. I.]! - usłyszałam głos. Odwróciłam się i zobaczyłam [I. T. P.] biegnącą w moją stronę. Zatrzymała się obok mnie i oparła ręce na kolanach, głośno dysząc.
- O... matko... kondycja... już nie... taka dobra... - wydyszała. Gdy lekko się uspokoiła, podniosła głowę i rzuciła mi się na szyję. - Hejka. Słyszałaś o tym, że dziś do naszej klasy ma przyjść nowy uczeń? - zapytała. Ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Nie, a kto tak powiedział?
- No dowiedziałam się na Facebooku od Gabrysi. Z resztą gdybyś założyła sobie konto, to byś się dowiedziała.
- Dobrze wiesz, że nie chcę. Nie potrzeba mi dodatkowego nękania jeszcze w sieci. A tak w ogóle, to już o tym rozmawiałyśmy i dobrze wiesz, że się nie zgodzę.
- Ojeju, dobra. Nie, to nie. Nie będę cię zmuszała. - podniosła dłonie w geście obronnym. - Jestem ciekawa, kto to będzie. Może jakiś przystojniak? Jezu, nie mogę doczekać się pierwszej lekcji. - mówiła podekscytowana.
- A ja najchętniej bym uciekła. - mruknęłam tak, aby mnie nie usłyszała.
***
Wreszcie po 10 minutach drogi dotarłyśmy do znienawidzonego przeze mnie budynku. Zaczął mnie strasznie brzuch boleć na myśl, co może się dzisiaj stać. Strasznie się boję, raz zamknęli mnie w klasie. Miałam szczęście, że pan Smith miał dodatkowe zajęcia trzy godziny później, bo tak to możliwe, że siedziałabym całą noc w szkole.
Weszłyśmy przez drzwi wejściowe i szłyśmy długim korytarzem. Pełno ludzi, ale nie widzę na razie nikogo z "elity", z czego bardzo się cieszę. Weszłyśmy schodami na drugie piętro.
- Cześć dziewczyny. [I. T. P.]  możesz mi w czymś pomóc? - zapytała Gabrysia.
- Jasne. Zaraz wracam, spotkamy się w klasie! - krzyknęła na odchodne [I. T. P.].
- Okej! - odkrzyknęłam.
Ruszyłam w stronę klasy. Skręcałam już w następny korytarz, lecz na kogoś wpadłam i poleciałam do tyłu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ostatnią osobę, którą bym chciała widzieć. Był to James - szkolny ważniak, jeden z elity, czyli moich prześladowców. Przeklęłam cicho pod nosem. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, jednak on mnie przytrzymał.
- A kogo my tu mamy? Naszą szkolną pokrakę. - zadrwił.
- Puść mnie. - powiedziałam. Jednak on wzmocnił uścisk.
- Bo co? - zapytał z głupim uśmieszkiem. Gapiło się na nas kilkoro uczniów. Niektórzy mieli namalowane na twarzy współczucie, inni się śmiali.
- Bo co?! - powtórzył głośniej. Podniósł rękę i chyba chciał mnie uderzyć. Zamknęłam oczy i czekałam, aż zada cios, ale nic takiego się nie stało i puścił moją rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś Mulata, który oderwał Jamesa ode mnie. Nigdy go nie widziałam, to pewnie musi być ten nowy.
- Mamusia cię nie nauczyła, że kobiet się nie bije? - zapytał nowy.
- Nie wtrącaj się, nie twoja sprawa. - odpyskował.
- Będę, bo lubię, a tobie nic do tego.
- Ty durny... - James zaczął do niego podchodzić, lecz jego przyjaciel go odciągnął. Gdyby nie on, pewnie wywołałby bójkę.
- Stary nie tutaj, bo zawołają dyra.
- Jeszcze się policzymy. - powiedział James i odszedł razem ze swoją bandą.
Wszyscy się rozeszli, łącznie z Mulatem. Przez rozchodzący się tłum, przecisnęła się [I. T. P.].
- Jezu [T. I.]! Nic ci nie jest?! Usłyszałam o tej aferze i przybiegłam jak najszybciej z sali gimnastycznej. Czego znowu chciał?
- Nic mi nie jest. Przez przypadek na niego wpadłam i trochę się zezłościł... - zadzwonił dzwonek.
- To dobrze, chodź idziemy do klasy. - pociągnęła mnie za rękę.
Gdy weszłyśmy do klasy, nie było jeszcze nauczyciela. [I. T. P.] usiadła w ławce z Gabrysią, a ja sama w ostatniej ławce pod oknem. Niestety nie siedzę z [I. T. P.] na plastyce, ponieważ pan nas rozsadzał i że zostałam ostatnia, mogłam wybrać sobie miejsce i tak wyszło. Zaraz po nas do klasy wszedł pan Smith. 
- Dzień dobry młodzieży. - przywitał się.
- Dzieeń dooobrrrry. - przywitali się niechętnie uczniowie.
Smith usiadł za biurkiem, otworzył dziennik i sprawdził obecność, gdy nagle do klasy wpadł zdyszany chłopak. Zaraz, chwila, to ten Mulat!
- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie, ale się zgubiłem. - wytłumaczył się.
- Nic się nie stało. Droga młodzieży to jest wasz nowy kolega, będzie chodził z wami do klasy. Skoro już stoisz, to się nam przedstaw.
- Nazywam się Zayn Malik i przeprowadziłem się do Londynu z Bradford mojego rodzinnego miasta...
- Dobrze, wystarczy. Możesz usiąść... może z panną [T. I.]. - powiedział nauczyciel. Momentalnie pobladłam. Nie, nie, nie, nie! Chłopak ruszył w moją stronę. Był bardzo wysoki. Miał na sobie białe vansy, czarne rurki i skórzaną kurtkę oraz białą bluzkę. Czarne włosy postawione na żel. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny.
Gdy chłopak usiadł na krzesełku obok mnie, pan Smith zaczął prowadzić lekcje. Gadał coś tam o stylu romańskim, ale go nie słuchałam. Zamiast tego patrzyłam się przez okno. Przypomniały mi się te wszystkie przykre sytuacje. Jedna łza spłynęła mi po policzku.
- Wszystko gra? - spytał szeptem Mulat. Starłam szybko łzę.
- Tak. - odszepnęłam i znów nastała niezręczna cisza, przerywana głosem pana Smitha.
 - Nie zdążyłam ci podziękować za to, że mnie obroniłeś. Dziękuję. - powiedziałam szeptem. Czułam, że się rumienię.

- Nie ma za co, nikt nie ma prawa bić kogoś bez powodu, szczególnie kobiet. - odpowiedział.
I na tym rozmowa się skończyła. Kilkanaście minut potem zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wyszli z sali. Oczywiście ja ostatnia, a ze mną [I. T. P.]. Razem poszłyśmy do następnej klasy.
- O matko widziałaś tego nowego?! Ale z niego ciacho! - zapiszczała.
- Trudno było mi go nie zauważyć zwłaszcza, że siedzi ze mną w ławce. - powiedziałam z sarkazmem.
- A tam... - machnęła ręką - ...a właśnie o czym rozmawialiście?
- A o niczym. - spuściłam głowę w dół.
- Ty mi tu nie ściemniaj, gadaj! - czy wspomniałam, że moja najlepsza przyjaciółka jest strasznie ciekawska? Nie? No to teraz już tak.
- Po prostu podziękowałam mu za to, że obronił mnie przed Jamesem.
- To... zaraz zaraz, niby jak cię obronił?
- James chciał mnie uderzyć...
- Co?! Co za śmieć! Zayn dobrze zrobił, podziwiam go. Powinnaś się cieszyć, że cię uratował i jeszcze takie z niego ciacho! 
- A ty tylko o jednym. - wywróciłam oczami. Przerwał nam dzwonek.
- Dobra dokończymy to później. Teraz mata, a jeśli znów się spóźnię, pani Jones mnie zabije.
***
Po skończonych zajęciach razem z [I. T. P.] wyszłyśmy ze szkoły. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoja stronę. Niestety mieszkamy trochę dalej od siebie. Do domu mam z dwadzieścia minut drogi. Przynajmniej trochę schudnę. - pomyślałam.
Szłam już z 5 minut, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odruchowo zamachnęłam się, ale ten ktoś złapał moją rękę. 
Tajemniczym gościem okazał się Zayn. Szybko zabrałam rękę.
- Przepraszam. Myślałam, że to James. - spuściłam głowę w dół, aby włosy zakryły zaróżowione już policzki.
- To ja powinienem przeprosić. Nie chciałem cię wystraszyć. Mogę się z tobą przejść?
- Jasne. - lekko się uśmiechnęłam.
- Powiedz... Często ci się to zdarza? - zapytał.
- Ale co?
- No takie akcje jak dziś...
- Niestety tak, a to tylko dlatego, że jestem gruba i niezdarna. - zrobiło mi się głupio.
- Wcale nie jesteś gruba, są gorsze przypadki. - uśmiechną się pocieszająco. - A jeśli chcesz mogę ci pomóc. 
- Ale jak? Już próbowałam.
- Ale ja tego dopilnuję. Będziemy biegać, poćwiczymy, pokażę ci co jeść, a co nie. Sam jestem sportowcem i muszę dbać o kondycję, więc to będzie dla mnie przyjemność.
- No dobrze, skoro chcesz... To kiedy zaczniemy?
- Może od soboty? - zaproponował.
- Okej. Już jesteśmy, tu mieszkam. - wskazałam na mały domek
- Serio? Ja mieszkam dwa dalej. Nie będziemy daleko.
- W sumie... Dobra to... cześć. - powiedziałam i już chciałam się odwrócić, gdy on złapał mnie za rękę.
- Czekaj. 
- Tak?
- Nawet nie wiem jak masz na imię.
- [T. I.].
- [T. I.]. - powtórzył. - W takim razie do zobaczenia... [T. I.].
***
Kolejne dni w szkole mijały mi jakoś bez problemów. Próbowałam unikać Jamesa i jego bandy, co mi się udawało. Opowiedziałam [I. T. P.] o tym, że Malik chce mi pomóc. Zaczęła piszczeć skakać i tak mnie wyściskała, że myślałam, że mnie udusi. A wracając do Malika, jutro jest sobota. Jestem taka podekscytowana, nie mogę się doczekać. 
Siedzę właśnie na ostatniej lekcji - historii. Nerwowo odliczam ostatnie sekundy lekcji. W końcu rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. Wszyscy biegiem wychodzą z klasy, aby wreszcie opuścić szkołę. Z kolei ja pakuję książki i jako ostatnia wychodzę z sali. Wychodząc ze szkoły spotykam Zayna, który znów towarzyszy mi w drodze powrotnej do domu. Umówiliśmy sie na jutro na 10.00 przy jego domu. Pójdziemy pobiegać do pobliskiego lasu.
Następnego dnia spotkaliśmy się w umówionym miejscu o umówionej porze i poszliśmy biegać.
***
* rok później *
Razem z Zaynem skończyliśmy szkołę, ale i tak bardzo często się spotykamy. A to pobiegać, a to na spacer lub do kina. Dzięki niemu osiągnęłam swój cel m. in. nie mam już nadwagi. Jestem szczupłą, piękną kobietą. Wcześniej nigdy bym tak o sobie nie powiedziała. Jednak wszystko jest możliwe. Tak jak to, że chyba zakochałam się w Zaynie. Od samego początku był miły, pomocny, troskliwy. Idealny. Może teraz, gdy wyładniałam, będę miała u niego szanse? Tak, można pomarzyć...
Dzisiaj znów w ten jesienny poranek idziemy biegać. Właśnie czekam u niego pod domem. Drzwi się otwierają, a z nich wychodzi Zayn.
- Cześć! Przepraszam, ale musiałem pomóc mamie. - wytłumaczył się.
- Pomóc? Niby w czym? - podniosłam jedną brew.
- Piec ciasto. - wymamrotał.
- Uuu, to chyba się dziś na nie załapię?
- No pewnie. - uśmiechnął się, aż mi kolana zmiękły.
- To co... gonisz! - zaczęłam uciekać naszą wyćwiczoną trasą. Mulat ocknął się po chwili i zaczął biec za mną.
- Nigdy mnie nie złapiesz! - krzyknęłam.
- A co jeśli złapię?!
- Nie wiem! Coś wymyślisz!
Biegłam najszybciej jak mogłam. Nie może mnie dogonić! Byliśmy już w połowie lasu, gdy nagle poczułam, że już nie mogę, więc trochę zwolniłam. Obejrzałam się za siebie, ale Zayna nie było. Dziwne, mogłabym przysiąc, że za mną biegł. Odwróciłam się, ale nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w ramiona Malika.
- Ale - ale jak ty to... Przecież biegłeś za mną!
- Pobiegłem na skróty. - powiedział.
- Hej! To nie Fair!
- Może tak, może nie. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Patrzyliśmy sobie w oczy, ale przez to, że Zayn jest taki wysoki, musiałam zadzierać wysoko głowę. Mulat zaczął się pochylać i wreszcie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
***
* 5 lat później *
Razem z Zaynem jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Po naszym pierwszym pocałunku najpierw zostaliśmy parą. Później po 3 latach Malik mi się oświadczył. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Zayn zaprosił mnie na wspólne wakacje. Pojechaliśmy wtedy do Hiszpanii, gdzie na plaży po romantycznej kolacji mi się oświadczył. Byłam taka szczęśliwa. Postanowiliśmy nie czekać i miesiąc później wzięliśmy ślub.
Aktualnie mieszkamy ciągle w Londynie, ale mamy zamiar przeprowadzić się do Hiszpanii. Kolejna dobra wiadomość to to, że jestem w 7 miesiącu ciąży i nie długo na świat przyjdzie nasza córeczka Alison.


Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś. To wiele dla nas znaczy.


czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 15

Cześć!!! Przepraszam, że tyle czekaliście na ten rozdział, ale ostatnio nie mam weny. Jednak muszę przyznać, że ogarnął mnie też tak zwany "wakacyjny leń". Zapraszam do czytania, mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy :P
Proszę o komentowanie!!!!!
Dodawajcie do obserwatorów i polecajcie mojego bloga!
Dziękuję!
Dominika :*
*****************************************************
*2 tygodnie później*
*Perspektywa Niny*
 Poprzedni tydzień minął nam znakomicie. Razem z Angeliką wykorzystywałyśmy cały wolny czas jaki miałyśmy, na spotykaniu się z chłopakami. Ale niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Skończyły się ich krótkie "wakacje" i musieli wrócić do pracy. Każdy dzień był monotonny. Szkoła, nauka, spanie. I tak w kółko. Na razie jestem w fazie nauki. Niedługo zakończenie roku szkolnego i muszę mieć dobre oceny, bo inaczej będę miała szlaban na wszystko. Mojemu tacie bardzo na tym zależy, ponieważ chciał, bym znalazła sobie porządną pracę. Tak, to już ostatnia klasa. Miałam mieć jeszcze jedną, tak jak Angelika, ale w Londynie jest ich mniej. 
Aktualnie jak już wspomniałam, siedzę w moim pokoju i się uczę. Za oknem pada. Z resztą co się dziwić, to jest Londyn. 
Moje przemyślenia przerwała Angelika, która wparowała z impetem do mojego pokoju, aż podskoczyłam na łóżku. 
- Nina! Musisz to zobaczyć! - wrzasnęła i szybko położyła się obok mnie na łóżku. Dopiero teraz zauważyłam, że miała ze sobą laptopa.
- Matko, ja tu kiedyś na zawał zejdę przez ciebie! Co jest tak ważnego, że przerywasz mi uczenie się?
- Zaraz zobaczysz. - ucięła krótko. Patrzyłam jak wpisuje coś w Google i pojawiła się stronka ze zdjęciem moim i Louisa. Na środku był duży wyeksponowany nagłówek " Louis i tajemnicza dziewczyna na potajemnej randce?! "
Gdy to zobaczyłam, oczy mi wyszły z orbit. Chcieliśmy ukrywać nasz związek, jak długo się dało. Nie chciałam, aby było o nas głośno. Jestem typem bardziej nieśmiałej dziewczyny i nie lubię być w centrum uwagi. 
Angela zjechała niżej, gdzie wyświetlił się tekst:
" Ostatnio Louis Tomlinson (22 l.) członek sławnego boys bandu One Direction, został przyłapany na potajemnej randce. Jedyne czego się dowiedzieliśmy to imię dziewczyny, Nina. Para nie szczędziła sobie czułości, potajemne pocałunki, trzymanie się za rączkę... Wszyscy się zastanawiają, kim jest tajemnicza dziewczyna? Czy rzeczywiście są parą? Czy Louis po tak krótkim czasie zdążył pocieszyć się, po rozstaniu z Eleanor? Postaramy się tego dowiedzieć. " - przeczytała na głos.
- O nieeee. - jęknęłam w poduszkę. - Co za france! Wścibskie france, którym zależy tylko na kasie... - Angela zakryła mi dłonią buzie.
- Spokojnie! Uspokój się! Nie zapominaj, że twój tata jest w domu. A co do tego artykułu... to zgadzam się z tobą w stu procentach, ale to przecież nie tragedia. Prędzej czy później i tak by się dowiedzieli. - powiedziała spokojnie, po czym zabrała dłoń, gdy już się uspokoiłam.
- No i co z tego? Mieliśmy to ujawnić, jak będę gotowa. Boję się reakcji fanek. Czasami są... nieprzewidywalne. Z resztą zobaczymy, jak będzie to samo z tobą i Niallem. - uśmiechnęłam się szatańsko. 
- Co masz na myśli? - udawała niewiniątko.
- Hmmm... No może to, że na początku spaliście razem.
- Ale nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Po prostu zanęliśmy na kanapie, a ty już sobie coś ubzdurałaś. - wywróciła oczami.
- Dobra, a te potajemne spojrzenia? Myślisz, że nie widzę jak na siebie patrzycie? - spuściła głowę i się zarumieniła. Trafiłam w dziesiątkę.
- Zmieniasz temat. - powiedziała po chwili.
- Ale przyznajesz, że ci się podoba? - nie dawałam za wygraną.
- Oj... No tak... Podoba mi się, ale wróćmy do ciebie. - znów wywróciła oczami, gdy posłałam jej tryumfujący uśmieszek. - Uważam, że przesadzasz. Jeżeli są prawdziwymi fankami i chcą, aby Louis był szczęśliwy, na pewno cię zaakceptują. Ciebie nie da się nie lubić. - puściła mi oczko, przez co parsknęłam śmiechem.
- Może masz rację, może nie powinnam się przejmować?
- Ja NA PEWNO mam rację. Ciebie i Tomka też przewidziałam... - szybko zakryła usta dłonią. - Przepraszam, nie powinnam tego mówić...
- Spokojnie... Po prostu nie byliśmy sobie przeznaczeni. A właśnie w dzień twojego przyjazdu się z nim widziałam... Gdzie on teraz jest?
- Po prostu przyleciał tu ze mną, bo mama mu kazała. Inaczej nie ruszyłby tego dupska z kanapy. A co?
- A nic... Trochę się pokłóciliśmy... Dobra koniec tematu wiesz, że musimy się pouczyć. Jutro mamy sprawdzian z biologii.
- Jeny, jak ja tego nienawidzę. Nic z tego nie rozumiem.
- Spróbuje ci to jakoś wytłumaczyć. - westchnęłam. - Bierzmy się do roboty.


Jeżeli to przeczytałeś/aś, proszę skomentuj. To dla nas dużo znaczy.

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 14

No cześć! Jak wam mijają pierwsze dni wakacji? Mi świetnie i właśnie dlatego długo się zbierałam, żeby napisać ten rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Przepraszam za błędy :P 
Proszę o komentowanie!!!!
Dodawajcie do obserwatorów!
Miłego czytania! :)

Dominika :*
******************************************************** 
*Około 6 rano, następnego dnia*
*Perspektywa Nialla*
Obudziły mnie ciche śmiechy. Niechętnie otworzyłem oczy i zobaczyłem Ninę z Louisem, którzy przyglądali mi się z wielkimi uśmiechami na twarzy. Chciałem się podnieść, ale coś mi ciążyło. Spojrzałem na dół i zobaczyłem słodko śpiącą Angelikę. Blondynka spała na moim torsie, lecz gdy chciałem się podnieść,  zaczęła się wybudzać. Podniosła głowę, spojrzała na mnie i chyba dotarło do niej, że na mnie leży, bo szybko się podniosła i zarumieniła. Wyglądała strasznie słodko.
- Ej, Niall. Musimy już iść, bo Paul się wścieknie, jeśli przyłapią nas paparazzi. - powiedział Louis.
- Dobra,  to cześć dziewczyny. - podniosłem się i podszedłem do Niny i ją przytuliłem. Nina poszła odprowadzić Louisa. Następnie podszedłem do Angeliki i też chciałem ją przytulić, ale ona pocałowała mnie w policzek i wyszeptała na ucho:
- Do zobaczenia Niall.
Chciałem już odejść, ale dodała.
- A tak przy okazji jesteś strasznie seksowny.
 Byłem strasznie zszokowany i chyba się zarumieniłem. Boże, co ona ze mną robi? Szybko udałem się do wyjścia. Louis już na mnie czekał. Jeszcze raz pożegnałem się z Niną mówiąc "cześć" i razem udaliśmy się w kierunku naszego domu.

*Perspektywa Niny* 
Pożegnałam się z Louisem soczystym całusem. Zaraz po nas szybko wyszedł Niall i jak mnie wzrok nie myli, chyba miał wypieki na twarzy. Pożegnał się jeszcze raz i oboje poszli. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę Angeliki. 
- Coś ty zrobiła Niallowi, że tak szybko wyszedł i chyba był zarumieniony? - zapytałam przyjaciółkę, śmiejąc się pod nosem.
- Ja nic. Tylko, że jest seksowny. - odpowiedziała i wzruszyła ramionami. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. - No co? To prawda, a z resztą opowiadaj co tam z Louisem. Gdzie cię zabrał? O czym gadaliście i czemu nie było was tak długo... ? - musiałam jej przerwać, zanim się na maksa rozgada.
- Ło ło ło ło... Louis zabrał mnie do eleganckiej restauracji. Było tam przepięknie, dania były wyśmienite, byłam tam z miłością mojego życia... Czego chcieć więcej? - rozmarzyłam się.
- Ale czemu tak późno wróciliście? Zrobiliście TO? - zapytała. Nie spodziewałam się tego pytania. Zamiast odpowiedzieć, spuściłam głowę w dół i zalałam się rumieńcem.
- O matko?! Czyli jednak?! Powiedz przynajmniej, że się zabezpieczaliście, no wiesz nie chcę jeszcze zostać ciocią, ale wiesz, że bardzo chętnie nią zostanę, tylko później... no wiesz, o co mi chodzi...
- Wiem, skończ już. Jasne, że tak. Przecież nie jestem taka głupia. Ale już koniec, nie będę ci się ze wszystkiego spowiadać. Ja cię o takie rzeczy nie pytam. - założyłam ręce pod biustem.
- Oj, no dobra. Wiesz, że jestem strasznie ciekawska, a właśnie miałam się zapytać, która godzina? - wzięłam swój telefon i mnie zamurowało. 
- 7.45!!! Spóźnimy się na zajęcia, szybko!!! - w błyskawicznym tempie się ubrałyśmy i spakowałyśmy książki do toreb. Ubrałyśmy buty, zamknęłyśmy drzwi i szybko pognałyśmy do mojego auta. Odpaliłam je i pojechałyśmy. 
Pod szkołę dojechałyśmy o 8.15. Zamknęłam auto i pobiegłyśmy pod naszą salę. Na nie szczęście pierwszą lekcją była chemia. Pan Herdowski był bardzo wymagającym nauczycielem i nie toleruje spóźnień.
Wbiegłyśmy na 3 piętro i dotarłyśmy do odpowiedniej sali. Szybko zapukałyśmy, a gdy usłyszałyśmy "proszę", weszłyśmy.
- Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie. - powiedziała Angelika. Herdowski zmierzył nas wzrokiem.
- Spóźniłyście się. Wiecie, że tego nie toleruję, za karę zostaniecie godzinę dłużej po zajęciach. A teraz usiądźcie na swoich miejscach. - rozkazał. Grzecznie zrobiłyśmy to co kazał i później po lekcjach odbyłyśmy zasłużoną karę. Były straszne nudny. Nie dość, że nas rozsadził, żebyśmy nie gadały to jeszcze musiałyśmy robić jakieś głupie zadania, które nam przygotował. Ale na szczęście byłyśmy zmuszone, siedzieć tam tylko godzinę.


Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś. To dla nas wiele znaczy.