środa, 5 listopada 2014

Nowa historia - Informacja!



Hej!

Moja współzałożycielka tego bloga chce zacząć nową historię. Dlatego pytam się: czy mielibyście ochotę poczytać o czymś innym niż tylko One Direction? W najbliższym czasie pojawi się pierwszy rozdział. Jeśli będzie dużo wyświetleń i pozytywne komentarze, to zostanie ona kontynuowana. 

Ps. Spróbuję też dokończyć obecne opowiadanie (jeśli będzie mi się chciało XD ). 


Dominika i Anna :*

poniedziałek, 15 września 2014

XII Louis cz 2

 Oto kolejna część :) Nie mam już czasu więcej napisać, więc będzie jeszcze kolejna część, ale to już na pewno jutro. Miłego czytania.
Dominika :*


**************************************************
- Dzieci, dzisiaj doszedł do waszej klasy nowy uczeń! - powiedziała moja wychowawczyni. - Proszę przedstaw się nam...
- Louis Tomlinson. - powiedział krótko.
- Dobrze.. - zmieszała się - zajmij miejsce... obok... - wszystkie dziewczyny zaczęły wymachiwać rękami, nawet te które miały już parę - ...[T. I.].
- Co?! - krzyknęłam, po czym się skrzywiłam.
- Coś się stało [T. I.]?
- N-nie proszę pani...
- Dobrze, proszę zająć miejsca.
Louis ruszył w moją stronę nie patrząc mi w twarz, lecz po chwili nasze spojrzenia się spotkały, przez co zobaczyłam te same błękitne oczy. Gdy usiadł obok mnie, wszystkie dziewczyny popatrzyły na mnie z zazdrością, ale udawałam, że mnie to nie rusza.
Przez całą lekcję nie zamieniliśmy ani słowa, tylko co jakiś czas spoglądałam na niego ukradkiem. Równo z dzwonkiem wszyscy wstali z miejsc i zaczęli wychodzić z klasy. Złapałam się za bolącą głowę. Kac morderca nie ma serca. Jednak zaraz zaczęłam jak najszybciej pakować swoje książki do torby, ale nie szło mi to za dobrze. Nie chciałam zostać sama z tym "wampirem", bo to był na bank on, tym bardziej, że nauczycielka wyszła i nie było by żadnego świadka mojej śmierci. Już chciałam wychodzić, lecz ktoś (czyt. Louis) złapał za uchwyt mojej torby i przyciągnął do siebie tak, że odbiłam się od jego klatki piersiowej. Syknęłam, ponieważ jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa.
- Słuchaj, jeśli komukolwiek piśniesz choć słówko zabiję cię, rozumiesz? - powiedział spokojnie, ale zarazem stanowczo.
- Nie wiem o czym mówisz... - postanowiłam grać na zwłokę.
- Dobrze wiesz o czym. - mówiąc to zaczesał mój pojedynczy kosmyk włosów za ucho, przejeżdżając swoim palcem po mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz, gdy spojrzałam w jego oczy. Były całe czarne, a z tego co czytałam, o ile to prawda, to jest w tym momencie głodny, a chyba wiecie czym wampir się karmi.
Szybko odtrąciłam jego rękę i pognałam do wyjścia. O dziwo mnie nie gonił, a jak już widziałam, jest bardzo szybki. Z resztą może to i dobrze? Niech zostawi mnie w spokoju.


Proszę, jeśli to przeczytałeś/aś, skomentuj. To dla nas dużo znaczy!

XII Louis cz 1

Hejka! To znowu ja, niestety nie z rozdziałem, lecz imaginem. Ostatnio miałam taki dziwny sen, dlatego postanowiłam napisać o nim imagina. Wiecie "coś mnie natchnęło". :) Od razu uprzedzam, że jest to imagin nadprzyrodzony, wiecie o wampirach, a w tym przypadku o wampirze.
Ps. Może uda mi się jeszcze dzisiaj wstawić drugą część. :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania!
 Komentujcie!!!!
Zaobserwujcie bloga!!!!
Polećcie znajomym!!!!
Dominika :*


 ****************************************************************
Szłam pustymi uliczkami, lekko chwiejąc się na boki. Wracam właśnie z imprezy. Musiałam utopić smutki, chciałam choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach...
Przyglądałam się budynkom, które mijałam i doszłam do wniosku, że chyba się zgubiłam. Jednak mając tyle procentów we krwi, nie bardzo się tym przejęłam. Postanowiłam, że pójdę prosto przed siebie. Przeszłam z jakieś 10 metrów, co dla pijanego człowieka jest dużym sukcesem, gdy nagle usłyszałam czyjeś krzyki. Powinnam uciekać tym bardziej, że byłam sama, ale dzięki procentom stałam się jakoś odważniejsza.
Doszłam do wąskiej uliczki, a to co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty. Jakiś koleś trzymał nieżywego faceta i jakby się w niego... wgryzał. Z mojego gardła wyrwał się niemy krzyk. Lecz nieznajomy, chyba mnie usłyszał, bo znieruchomiał. Nie trwało to długo, bo z prędkością światła odwrócił się w moją stronę. Jak na rozkaz poderwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, ale duża ilość alkoholu mi nie pomagała.
Nagle poczułam szarpnięcie. "To coś", bo to na pewno nie człowiek, zaciągnęło mnie w ciemną uliczkę. Przygwoździł moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy. Odwróciłam wzrok i mocno zacisnęłam oczy.
- Co tutaj robisz? - zapytał, lecz mu nie odpowiedziałam. Głos uwiązł mi w gardle.
- Hmmm... Boisz się? . - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- N-nie. - zająknęłam się. Czułam jego oddech na moim ramieniu, a po chwili przejechał swoim nosem wzdłuż linii mojej szyi. Przeszły mnie ciarki, a oddech przyśpieszył. Na dodatek kręciło mi się w głowie. Czemu akurat dzisiaj musiałam się upić?! A może mam jakieś halucynacje?
- Kłamiesz. - odpowiedział pewnie patrząc mi w oczy. Jego błękitne, lodowate tęczówki mnie hipnotyzowały. - Wiesz kim jestem?
Pokiwałam przecząco głową. Nieznajomy pochylił się do mojego ucha i wymamrotał parę słów, co sprawiło u mnie lekkie rumieńce.
- C-co? - uśmiechnął się lekko do mnie i powiedział tym razem głośniej.
- Jestem wampirem.
Pochylił się do mojej szyi. Wiedząc co nastąpi, zacisnęłam mocno oczy, ale usłyszałam tylko "niebawem znów się spotkamy"  , otworzyłam oczy, a jego już tam nie było...

* Następnego dnia rano w szkole. *
- Dzieci, dzisiaj doszedł do waszej klasy nowy uczeń! - powiedziała moja wychowawczyni.


Proszę, jeśli to przeczytałeś/aś, skomentuj. To dla nas dużo znaczy!

sobota, 6 września 2014

Imagin XI Niall

Witam, witam, witam tutaj znowu ja! Jak obiecałam, dodaję dziś imagina od Natusi <3. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Proszę o komentowanie!!!!!
Zaobserwujcie mojego bloga!!!!!
Miłego czytania,
Dominika :*
***************************************************
*Oczami Nialla* 
Dzisiaj siostra Louisa ma urodziny i razem z chłopakami myślimy nad prezentami. Nasz Tommo chodzi poddenerwowany, bo myśli, że jego urodzinowa niespodzianka nie wypali. Zapewniamy go, że wszystko będzie dobrze. Właśnie wsiadamy do samolotu, a Harry już zaczyna się kłócić z Zaynem. Po 30 minutach wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach i czymś się zajmowaliśmy, ale ja postanowiłem się przespać. 

*Oczami [T.I]*

Wstałam dzisiaj o 10:00 i czuje, że się nie wyspałam. Kiedy się ubrałam, zeszłam na dół. 





Mama przytuliła mnie i podała śniadanie. Myślałam, że pamięta o moich dzisiejszych urodzinach, a ona nawet nie odezwała się słowem na ten temat. Po chwili powiedziała, że wychodzi do pracy, a kiedy poszła, posprzątałam po sobie. Usłyszałam jak ktoś do mnie zadzwonił i kiedy zobaczyłam, że to Lou od razu odebrałam:

L: Hej mała, co tam??? 
T: Hej, a nic właśnie oglądam TV a co???

L: A nic, bo tak pomyślałem, że mogłabyś wyjść przed dom i pomóc mi z tymi idiotami.

T: Co? Jak to?

L: No normalnie, wyjdź to zobaczysz.

T: Ok.

Gdy się rozłączyłam, wyszłam przed dom, a tam zobaczyłam Louisa i resztę chłopaków. Od razu podbiegłam do mojego brata i się przytuliłam. Później przywitałam się z Harrym, Liamem, Zaynem i Niallem.

*Oczami Nialla*

Przez całą podróż myślałem, co by dać [T.I] i wpadłem na dość dobry pomysł. Gdy się rozpakowaliśmy, pojechałem do sklepu z gitarami. Pamiętam jak Lou mówił, że uwielbia słuchać, jak jego siostra gra. Spędziłem w tym sklepie chyba godzinę, ponieważ wybór był taki wielki, że nie mogłem się zdecydować. Po chwili zobaczyłem tą gitarę i od razu ja wziąłem. 

Wróciłem później do reszty.

*Oczami Louisa*

Wysłałem siostrę z jej przyjaciółką na długi spacer. Razem z chłopakami zaczęliśmy wszystko przygotowywać. Po godzinie przyjechała mama, a po niej Niall i wszyscy zabraliśmy się do pracy. O 20:00 zadzwoniłem po siostrę. 

*Oczami [T.I]*

Zadzwonił do mnie Louis z prośbą, żebym przyszła do domu, bo ma do mnie sprawę. Jestem trochę zaskoczona, że wszyscy zapomnieli, że mam urodziny, przecież pamiętają co roku. No nic, wracam przez park, będzie szybciej. Wchodząc do domu było bardzo ciemno, więc zapaliłam światło, a cały salon był przystrojony. Po chwili wszyscy wyskoczyli krzycząc: Wszystkiego Najlepszego!!!

Nie spodziewałam się tego, a łzy same poleciały mi z oczu. Na szczęście to były łzy radości. Po wszystkim mama i chłopaki wręczyli mi prezenty (oprócz Nialla). Impreza skończyła się o 01:05 i chciałam pójść spać, ale nasz blondyn wyciągnął mnie w jakieś miejsce. Było tam ślicznie bo mogłam zobaczyć całe miasto.
Po chwili Horan podszedł do mnie i wręczył pudełeczko, a w nim złoty wisiorek z moim i jego inicjałem imienia. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo był piękny. Przytuliłam go i podziękowałam:

N: Mam nadzieje że ci się podoba i jeszcze jeden prezent, ale to w domu.

T: Jest piękny, dziękuję ci.

N: Wiesz chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie jestem pewny, czy to ta pora.

T: Oj Niall, mi możesz mówić wszystko.

N: No więc... ja... ja chyba... nie... ja na pewno... to bez sensu.

T: Nie jąkaj się i spokojnie powiedz, to co chciałeś.

N: Dobra powiem prosto z mostu. Ja się w tobie zakochałem.

T: Co???- w tym momencie to mnie zaskoczył.

N: Podobasz mi się i chciałbym, żebyś była moja dziewczyną. Nie musisz się od razu zgadzać. Tylko bardzo mi zależy na tobie. Kocham Cię!!! Mógłbym to krzyczeć cały czas - spojrzał mi w oczy.

T: Niall, ja rozumiem cię w pewnym sensie, ale nie będę twoją dziewczyną i nie chodzi o to, że jest coś z tobą nie tak, wręcz przeciwnie. Jesteś super słodkim i pięknym chłopakiem, ale liczę się też z zespołem. Pomyślałeś, co może się stać, gdybyśmy byli razem? Spędzalibyśmy dużo czasu ze sobą, a wtedy zaniedbałbyś zespół. Druga sprawa koncerty i trasy. Wyjeżdżasz w trasy na bardzo długo. Ja też teraz się uczę, bo idę na studia, a to też zajmuje sporo czasu. Przepraszam Cię... .

Odeszłam i poszłam w stronę domu. Gdy dotarłam, weszłam do pokoju, a tam leżał prezent. Otworzyłam go i była tam bardzo śliczna gitara. 

*Oczami Nialla*

Odmówiła. Dała mi kosza. Super, jestem do dupy. Mogłem się bardziej postarać, a nie... To wszystko moja wina. Chociaż ma trochę racji, ja koncerty i trasy, a ona nauka i studia. To nie tak miało być. Poczekałbym, ale przez ten czas może kogoś spotkać, a ja nie potrafię bez niej żyć. Pójdę do Louisa, może mi coś doradzi. W domu byłem około 03:00. Zapukałem do pokoju Tomlinsona:

L: Stary, czy ty wiesz że jest...- spojrzał na zegarek -...03:00 w nocy?

N: Wiem, ale mam sprawę, bo widzisz zrobiłem, tak jak chciałem, a ona dała mi kosza. Tak jakby...

L: Ale kto???

N: Twoja siostra.

L: Dobra siadaj i opowiadaj.

Tak jak chciał, tak zrobiłem. Opowiedziałem mu wszystko.

*Oczami Louisa*

Wow!!! Mój przyjaciel w potrzebie i to takiej. Nie spodziewałem się, że [T.I] odmówi, przecież tyle razy pytała o Nialla i czy wszystko w porządku, a teraz daje mu kosza. Muszę z nią pogadać, ale to rano. Horan poszedł spać, a ja rozmyślałem, co może być nie tak. Wstałem o 10:00, ogarnąłem się i poszedłem do mojej siostry. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem, jak grała na gitarze. 
Pięknie grała, ale musiałem jej przerwać:

L: Hejka co tam?

[T.I]: Nic.

L: Słuchaj, wiem co się wydarzyło i zapewniam cię, że Niall to najlepszy chłopak i nie musisz się martwić o zespół.

[T.I]: Nie chodzi o niego...

L: A o kogo? Tylko nie mów że o ciebie, bo cie uduszę.- zaśmiała się cicho.

[T.I]: No trochę tak, ale te trasy koncertowe i w ogóle ci ludzie, co chodzą za wami i robią foty. A jak gdzieś ich spotkam? Wy jesteście przyzwyczajeni, a ja nie dam rady z tłumem ludzi z aparatami i zadającymi ci mnóstwo pytań na raz.

L: Teraz rozumiem, ale nie martw się nasz Nialler nie pozwoli, by coś ci się stało, on na prawdę cię kocha i poza tobą świata nie widzi. Zależy mu i to bardzo.

[T.I]: No nie wiem.

L: Skoro o 3 w nocy przyszedł do mnie o pomoc, bo nie chce odpuścić, to uwierz zależy mu.

[T.I]: No może masz racje. Tez go kocham, ale boje się.

 L: Nie bój się, masz Nialla, mnie, chłopaków, a razem damy rade.

*Oczami [T.I]* 

Louis ma racje, powinnam dać Niallowi szanse. Nie chciałam go skreślać, ale bałam się, że nie dam rady. Zaraz po rozmowie z moim bratem, poszłam do Horana. Wchodząc do pokoju chłopaka zobaczyłam go, jak leżał i nic nie robił:

T: Niall... ja przepraszam, olałam cię... to znaczy dałam ci kosza, a nie powinnam. Jest mi strasznie przykro... - nagle irlandczyk wstał i zbliżał się do mnie z uśmiechem - ... i chciałabym dać nam szanse i zrozumiem jak mnie olejesz. Ja po prostu... - nie dokończyłam bo chłopak pocałował mnie.

N: Wybaczam ci, chociaż nie byłem zły, ani nie miałem ci nic za złe.

*Oczami Nialla*

Jestem tak bardzo szczęśliwy, dzisiaj biorę [T.I] na randkę, właśnie czekam, aż zejdzie na dół. Po nie całych 10 minutach zeszła do mnie ubrana w to:

Wyglądała ślicznie, aż nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do restauracji, gdzie mieliśmy rezerwacje. Wróciliśmy o 23:00 i od razu poszliśmy spać. Kiedy tak leżałem, rozmyślałem, że jestem bardzo szczęśliwy i będę ja kochał najbardziej na świecie i zadbam, aby czuła się bezpieczna. Gdy położyła się koło mnie przytuliłem ją i zasnęliśmy.

Proszę skomentuj, jeśli przeczytałeś/aś. To dla nas wiele znaczy. :)


wtorek, 2 września 2014

Rozdział 19

Witam!!!!! To znowu ja. Nie tego się spodziewaliście, ale mam dla was kolejny rozdział. Jak tam u was? Bo u mnie nudy!! ;(  Teraz tak sobie siedzę i natchnęło mnie, żeby napisać ten rozdział. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Ps. 1 Mam dla was nowinę. Otóż to: trochę zaplątałam się w rozwoju wydarzeń i wiem, że to na własne życzenie. Myślę, że niedługo ta historia się skończy, bo kompletnie nie mam pojęcia, jak a właściwie co dalej pisać. Czyli wychodzi na to, że to opowiadanie będzie krótkie. :) I właśnie za to też przepraszam. Chyba mi to wybaczycie, prawda? ;)
Ps. 2 Niedługo dodam imagina o Niallu od Natusi :)
Dobra, to miłego czytania!
A!!! Zapomniałabym. Mam jeszcze dla was małą prośbę. Widzę jak dużo z was czyta mojego bloga, ale niektórym nawet nie chce się skomentować. I jeżeli podoba wam się mój blog... to czy nie moglibyście go zaobserwować? Jak na razie obserwują go 2 osoby... to trochę mało. Nawet na swoim profilu mam więcej obserwatorów i wyświetleń, niż tu. Więc byłabym wam bardzo wdzięczna, gdybyście zaobserwowali mojego bloga i żebyście komentowali. Wierzcie, dla was to minuta, może mniej, a dla mnie to wielka przyjemność. Zrobicie to dla mnie? Żebym na podsumowaniu mogła się pochwalić jakich miałam wspaniałych czytelników. :) Niech każdy, kto przeczyta ten rozdział skomentuje.
No... to chyba wszystko. Zapraszam do czytania. :)

Dominika :*


**********************************************************************
*Perspektywa Niny*
*Miesiąc później*
Razem z angeliką ukończyłyśmy szkołę z oceną bardzo dobrą. Dzięki temu otrzymałyśmy stypendia, które nie powiem - bardzo nam się przydały. Dzięki nim (plus nasze zaoszczędzone pieniądze) otworzyłyśmy niewielką kawiarenkę w centrum miasta. Bardzo nam to pasuje, ponieważ mamy tutaj spory ruch. Czasami nawet chłopaki do nas przychodzą... W każdym razie jesteśmy strasznie zapracowane, ale nie narzekamy. Kto powiedział, że będzie z górki? No właśnie nikt. 
- Nina! Średnia Latte, mała kawa, 3 cappuccino i ciasto cytrynowe do stolika numer 3!
- Okej!
Najszybciej jak potrafiłam, przyszykowałam podane zamówienie i zaniosłam do stolika.
- Proszę bardzo,  państwa zamówienie. Smacznego. - powiedziałam i znów pognałam za ladę. Dziś było wyjątkowo dużo klientów. Jedni wyszli, a już przyszli kolejni. Po prostu urwanie głowy.
***
- Nareszcie... - przekręciłam klucz w drzwiach, zamykając je. Podeszłam do stolika i opadłam bezwładnie na krzesełko.
- Nie sądziłam, że ta praca będzie tak męcząca! - jęknęła Angela. - Kawiarnia zawsze kojarzyła mi się z odpoczynkiem. Przyjść i wypić spokojnie kawę, coś zjeść... Brak mi słów. Chodźmy już do domu... - poprosiła.
- Jeszcze musimy tu trochę posprzątać.
- O nieeee... Ja już nie mam siły...
- Przestań marudzić! Nie tylko ty jesteś tu poszkodowana i dobrze o tym wiesz, więc bierz się do roboty. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
- Od kiedy jesteś taka dorosła? - zrobiła zamyśloną minę. Nie odpowiedziałam jej, tylko rzuciłam w nią szmatką.
- Hej! - zaczęłyśmy się ganiać jak małe dzieci, czasami nam tego brakuje. Biegałyśmy pomiędzy stolikami, śmiejąc się głośno, lecz nagle poczułam, jak o coś zahaczam i lecę w powietrzu. 
- Ała! - jęknęłam, gdy upadłam plackiem na podłogę.
- O boże, Nina! Nic ci się nie stało?! - podbiegła do mnie Angela. Chciała pomóc mi wstać, lecz gdy stanęłam, poczułam przeszywający ból w nodze i lekko się zachwiałam. Przyjaciółka złapała mnie w ostatniej chwili i pomogła usiąść na krześle.
- Boli mnie noga. - odpowiedziałam.
- Chodź, pomogę ci wstać. Jedziemy do szpitala. - postanowiła.
- Chyba śnisz! Nigdzie nie jadę! To tylko chwilowe, zaraz przestanie.
- Nie ma mowy! Jedziemy i to bez dyskusji! - powiedziała i wyciągnęła telefon. Pewnie dzwoni po taksówkę.
- Dobra. - burknęłam.
                                                                       *
- Wygląda na to, że jest złamana. - stwierdził doktor pokazując mi kartkę z prześwietleniem mojej nogi. - Na szczęście nie jest to żadne otwarte złamanie, więc nie ma się czym martwić. Zaraz założymy gips. - powiedział, po czym wyszedł z sali.
- Ooo nieee... 
- Oj nie przeżywaj, to tylko złamanie. Ponosisz gips przez miesiąc i będzie dobrze. - spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem.
- Łatwo ci mówić. A co będzie z naszą kawiarnią?
- Jak to co? Ty zostajesz w domu, nie dasz rady pracować, chodząc o kulach.
- Oczywiście, że dam radę!
- Oj przestań nie pójdziesz i koniec. Już ja o to zadbam.
- Ale przecież ty nie dasz rady sama jej prowadzić!
- Wiem i dlatego wywieszę ogłoszenie, że potrzebujemy pracownika. - już chciałam zaprotestować, ale do sali wszedł lekarz. - Dobra to ja idę. Zaczekam na korytarzu. - powiedziała i wyszła.

*Perspektywa Louisa*
Razem z chłopakami skończyliśmy wcześniej nagrywać piosenki, więc teraz siedzimy na kanapie i się wygłupiamy. Harry zabiera Niallowi chrupki i rzuca nimi w Zayna, Liam patrzy na nich z politowaniem, a ja zanoszę się od śmiechu. Naszą zabawę przerwał mój dzwoniący telefon. Powiedziałem chłopakom, żeby się zamknęli i odebrałem.
- Halo?
- Cześć Louis. Z tej strony Angela.
- O hejka. Co tam?
- Jestem z Niną w szpitalu...
- Co?! - wydarłem się do słuchawki. - W którym?
- Na słonecznej, ale... - nie dałem jej dokończyć i rozłączyłem się. Szybko wstałem i pobiegłem do samochodu, zostawiając za sobą zdezorientowanych chłopaków. Odpaliłem silnik i wyjechałem z podjazdu. Do szpitala mam z 5 minut. 
***
Gdy dojechałem, od razu popędziłem do środka. Rozejrzałem się po recepcji i moje oczy zatrzymały się na Angeli. Szybko do niej podbiegłem. 
- Gdzie Nina?! Co się stało?! - wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu.
- Louis uspokój się! - powiedziała ostro. Zamilkłem. - Nic jej jest, po prostu ganiałyśmy się w kawiarni i potknęła się, przez co złamała nogę. - powiedziała już spokojniej. - Lekarz zakłada jej gips.
- Aha. Przepraszam.
- Spoko, miałeś prawo się denerwować. - posłała mi mały uśmiech
- Jak chcesz możesz jechać do chłopaków i wytłumaczyć im wszystko, bo wybiegłem nic im nie mówiąc, a ja się zajmę Niną.
- No... dobra. To cześć.
- Cześć. - Angelika odwróciła się i odeszła. Usiadłem w poczekalni na krzesełku. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać.


Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś! To dla nas dużo znaczy!


piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 18

* Perspektywa Niny *
Rano obudziłam się w swoim pokoju. Gdy zeszłam na dół do salonu, od razu zostałam wyściskana przez Angelikę. Cały czas mnie przepraszała, mówiła, że to jej wina i pytała czy jej wybaczę. Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, ta zaciągnęła mnie na kanapę i opowiedziała wszystko od początku. O tym, że się o mnie martwiła, gdy nie przyszłam wieczorem do domu i musiała zadzwonić do chłopaków.
- Wszyscy cię szukali. Harry z Liamem w centrum, ja z Niallem zostałam w domu, tak na wszelki wypadek, a Louis z Zaynem poszli do parku. - Gdy tak wszystko opowiadała, robiłam się coraz bardziej czerwona. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna?! Wszyscy się o mnie martwili, a ja strzelałam jakieś fochy. - W końcu wyszło na to, że Louis z Zaynem cię znaleźli nad jakimś jeziorkiem, a ty spałaś! - Dobra teraz się doigrałam. - Wiem, że to wszystko przeze mnie, więc przepraszam, ale... Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak nas nastraszyłaś?! Zachowywałaś się bardzo nieodpowiedzialnie! 
- Tak... wiem... Przepraszam. Bezpodstawnie na ciebie nakrzyczałam, ale to nie wszystko... - opowiedziałam jej o tym starciu z paparazzi. 
- Powinnaś porozmawiać o tym z Louisem... - ucięła, widząc moją minę - ... może on coś zaradzi. Nie możesz wiecznie odkładać tej rozmowy, Louis zasługuje na twoją szczerość. Przecież nie tylko ty masz takie problemy. Inne gwiazdy też mają z tym kłopot i jakoś sobie radzą. I ostrzegam cię! Jeżeli sama mu tego nie powiesz, to zaciągnę cię do niego siłą!
- No dobra... Ale...
- Nie ma żadnego "ale". Powiesz mu i tyle. Już ja tego dopilnuję. - uśmiechnęła się szatańsko.

Od tamtego feralnego dnia minęły 2 tygodnie. Ciągle jeszcze nie powiedziałam Louisowi o tym, co się stało. Nie wiem dlaczego. Może... wstydzę się? Nieee. Wiem, że jestem nieśmiałą osobą, ale nie do tego stopnia. A może boję się, że przez jego fanki nasz związek się rozpadnie? O tak.
Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Przeciągnęłam się lekko, po czym wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki. Była bardzo przestronna i ładnie urządzona. Weszłam pod prysznic, gdzie umyłam się swoim ulubionym żelem o zapachu pomarańczy. Umyłam także swoje długie brązowe włosy. Szybko się opłukałam, po czym wyszłam z kabiny i owinęłam się w puchowy ręcznik. Jak zwykle zapomniałam ubrań. No trudno. Rozczesałam i wysuszyłam włosy. Lekko się pomalowałam i wyszłam z łazienki w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Gdy już go wybrałam odwróciłam się, aby wrócić z powrotem do łazienki, ale mnie zamurowało... Na łóżku siedział Louis. Ale... skąd się tu wziął? 
Wpatrywał się we mnie tymi niebieskimi oczami. Poczułam, że się rumienię. Przecież stoję przed nim w samym ręczniku!
- Cześć. - odezwał się pierwszy. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie mogłam. Na maksa się zawstydziłam. Louis wstał, podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Pochylił się do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Zamknęłam oczy z rozkoszy. - Pięknie wyglądasz. - pocałował mnie w policzek.
- Dz... dziękuję... - wykrztusiłam. - Pójdę się ubrać. - powiedziałam na bezdechu. Wyrwałam się z jego objęć i szybko uciekłam do łazienki. Usłyszałam jeszcze za sobą jego cichy śmiech. Przebrałam się w wybrane ciuchy. Spojrzałam jeszcze raz w lustro. O mój boże! Jestem cała czerwona! Przemyłam lekko twarz zimną wodą, poprawiłam makijaż i wyszłam.
- Czy nie powinieneś mieć teraz próby? - zapytałam.
- Mam jeszcze trochę czasu... Angelika mówiła, że masz do mnie jakąś sprawę. - Czyli jednak dopięła swego. 
 Opowiedziałam mu o wszystkim. Słuchał mnie bardzo uważnie. Gdy już skończyłam, powiedział ,że się wszystkim zajmie i pocałował mnie czule w usta. Trzymając się za ręce, wyszliśmy z mojego pokoju. Angelika była wniebowzięta, że w końcu wszystko się wyjaśniło. Z resztą ja też się cieszyłam. Kocham Louisa najbardziej na świecie i nie chcę mieć przed nim żadnych tajemnic.
Mój chłopak - o matko jak to pięknie brzmi - zaproponował, że podwiezie nas do szkoły, bo sam musi jechać do studia, a ma po drodze. Zgodziłyśmy się. Pod szkołą na pożegnanie dał mi szybkiego całusa w usta i odjechał. Razem z Angelą weszłyśmy do szkoły. 
Byłam taka zajęta tymi problemami, że zapomniałam iż został nam tydzień szkoły. Razem z Angeliką oficjalnie kończymy szkołę. Postanowiłyśmy, że zamiast szukać jakiś trudnych prac, założymy razem małą kawiarenkę. Mój tata nie był tym zbytnio zachwycony, ale się zgodził.
Skoro już mówimy o moim tacie... Tydzień temu odbyła się rozprawa rozwodowa moich rodziców. Tacie przyznano prawo do opieki nade mną, chociaż jak dla mnie i tak to bez sensu, bo teraz w lipcu będą moje osiemnaste urodziny. Jeśli chodzi o mamę wyjechała ze swoim kochankiem do Australii. I bardzo dobrze. Pewnie zastanawiacie się dlaczego... Na rozwodzie w ogóle nie chciała walczyć o prawa rodzicielskie nade mną. Sprawiała takie wrażenie, jakby już mnie nie chciała. Nie poznawałam swojej mamy, było mi z tego powodu przykro, ale skoro już mnie nie chce to jej problem. Mi niczego nie brakuje. Mam kochanego tatę, najlepszą przyjaciółkę, wspaniałego chłopaka, najlepszych pod słońcem przyjaciół. Niedługo skończę szkołę, będę miała wymarzona pracę, czego chcieć więcej?
*************************************************
Witam was. Tak jak wspominałam postarałam się dla was i napisałam rozdział. Niestety w tym miesiącu już chyba nic nie napiszę :( Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Do zobaczenia po wakacjach!
Komentujcie!!!!!
Zaobserwujcie bloga!!!!
Życzę miłego czytania!!!
Dominika :*

wtorek, 5 sierpnia 2014

Informacja!

Witam was, mam niestety przykrą wiadomość: muszę zawiesić bloga na czas nieokreślony. W ogóle nie mam weny, a gdy już chcę coś napisać i siadam przed komputerem nie wiem, co dalej. Przepraszam was za to bardzo. Może napisze jeszcze w tym miesiącu jakiś rozdział albo imagina, ale nic nie obiecuję. Mam nadzieję, że ten "zanik weny" nie potrwa za długo.
Teraz 10.08 wyjeżdżam na wakacje prawdopodobnie na tydzień, więc i tak musiałabym was o tym poinformować i pewnie też bym tego bloga zawiesiła. :(
Myślę, że we wrześniu powinnam już dalej to prowadzić, ale muszę przyznać, że jedną z głównych przyczyn nie pojawiania się rozdziałów jest moje lenistwo :P Mam nadzieję, że mi to wybaczycie i będziecie cierpliwie czekać.
Jeszcze raz przepraszam. 
Do zobaczenia.
Dominika :*

piątek, 25 lipca 2014

Rzodział 17

* Perspektywa Louisa *
- Serio? Niby gdzie? 
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, później ci powiem. Jeżeli jest tam, gdzie ja myślę, to musimy się pośpieszyć. Jeszcze nie jest tak ciepło i nie wiadomo ile obleśnych typów się tutaj kręci. - Zayn zamilkł i poszedł za mną. Szliśmy w stronę małego lasku. Na pierwszy rzut oka wydaje się wielki, lecz tak na prawdę jest tyci. Kiedyś Nina pokazała mi to miejsce. To było jeszcze na początku naszej znajomości. Za laskiem jest przepiękne, małe jeziorko. 
Po piętnastu minutach staliśmy przed laskiem.
- Ej stary, gdzie ty nas do lasu wywiozłeś? - Zayn odezwał się pierwszy raz od naszej "podróży".
-  Nie jest taki duży, jak ci się wydaje. - mruknąłem.
***
- Jesteś pewny, że ją tu znajdziemy? Idziemy już z dziesięć minut.
- Nie jestem pewny, ale gdzie niby miała pójść? 
- No nie wiem, może do jakiejś koleżanki... albo kolegi - mówiąc to uśmiechnął się szatańsko.
- Tak jasne, a moja siostra ma kolorowego jednorożca, który sra tęczą. - wywróciłem oczami.
- A jeśli?
- Na pewno nie. - odparłem twardo.
- Dobra.
Wreszcie dotarliśmy do jeziorka. Zayn rozglądał się na wszystkie możliwe strony. Jego twarz wyrażała zdumienie. Nie dziwię mu się. Sam byłem zachwycony tym miejscem, gdy pierwszy raz je zobaczyłem, ale koniec. Teraz trzeba odnaleźć moją dziewczynę. Mój przyjaciel poszedł w moje ślady i również zaczął się rozglądać.
Szukałem jej wzrokiem koło jeziora, aż natrafiłem na coś. Podszedłem bliżej. Tak! To na pewno ona! Chyba spała.
- Zayn! - krzyknąłem na niego. - Znalazłem ją!
- Wreszcie! Czyli jednak nie jest u kolegi. - zaśmiał się cicho.
- Daruj sobie. Musimy ją stąd zabrać. - schyliłem się aby ją podnieść. 
- A ty co tak stoisz? Może byś zadzwonił do reszty, że ją znaleźliśmy.
- A no tak, już już. - powiedział po czym wyciągnął telefon i wykręcił numer.

* Perspektywa Angeliki *
- Dobra, szukajcie dalej.
-...
- Nie, nie przyszła.
-...
- Aha... Okej.
Zakończyłam rozmowę.
- I co? - zapytał Niall, kiedy dosiadłam się do niego na kanapę.
- Liam i Harry jeszcze jej nie znaleźli. - westchnęłam.
- Spokojnie, na pewno się znajdzie. Przestań się obwiniać, to nie twoja wina...
- A właśnie, że moja. Gdybym na nią nie naciskała, to by tego nie było.
- Daj spokój. - przyciągnął mnie bliżej do siebie tak, że opierałam się o jego tors. - Nic jej nie będzie, zobaczysz.
- Oby. - podniosłam głowę, aby spojrzeć na jego twarz. Moje spojrzenie napotkało jego. Przejechałam wzrokiem po jego twarzy zaczynając od oczu, potem usta i znów wróciłam do oczu. Niall zaczął się przybliżać. Już mieliśmy się pocałować, gdy zadzwonił mój telefon. A niech to... Szybko odskoczyłam od blondyna i odebrałam połączenie.
- Co się stało?
- Znaleźliśmy ją. - powiedział Zayn.
- Co?! Gdzie?!
- A w takim jednym miejscu, później wam powiem.
- Nic jej nie jest?
- Nie, ale jest trochę przemarznięta... Niedługo będziemy. Zadzwonię jeszcze do chłopaków.
- Okej to czekamy. - powiedziałam, a on się rozłączył.
Pobiegłam szybko do Nialla i rzuciłam mu się na szyję.
- Matko, bo mnie udusisz.
- Znaleźli ja!
- To wspaniale! Gdzie była?
- Nie wiem nie powiedzieli mi, ale zaraz tu będą.
- Widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
- Wiem. - pocałowałam go.
- A to za co? - zapytał zszokowany.
- Za to, że jesteś.
***************************************************
Witam wszystkich!!! Przepraszam, nie dość że taki krótki,  to jeszcze do bani. Ale nie miałam za bardzo czasu, żeby go napisać, a nie chciałam, żebyście długo czekali. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za jakiekolwiek błędy :P 
Mam jeszcze do was dwie sprawy.
Pierwsza: Dziękuję wam za ponad 2000 wyświetleń!!! Jestem wam bardzo wdzięczna. Normalnie kocham was <333333
Druga: Dziękuję za komentarze. W tej chwili jest już ich 64 (pomińmy, że nie które są moje XD ).
Miłego czytania! :)

Proszę o komentowanie!!!!!!
Polecajcie mojego bloga! 


niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 16

Hejka! 
Po pierwsze: Jak tam wakacje? Ja siedzę w domu XD
Po drugie: Dziękuję za tyle wyświetleń!!! <3
Po trzecie: Dziękuję również za tyle komentarzy, ale wiem, że stać was na więcej.
Po czwarte: Jak oto widzicie, napisałam rozdział. Mam nadzieję, że was nim nie zanudzę. Przepraszam za błędy :P
Zapraszam do czytania :)
Proszę komentujcie!!!!
Polecajcie mojego bloga!!!!
Dziękuję!
Dominika :*
*****************************************************

*Perspektywa Niny*

 Obudził mnie dźwięk mojej ulubionej piosenki - The Fray Love Don't Die. 
Jęknęłam przeciągle w poduszkę. Jestem taka nie wyspana. Wczoraj tłumaczyłam Angelice biologię do 23.00, a ona i tak nic z tego nie rozumie. Jak żyć z takim człowiekiem?! No właśnie. 
Niechętnie zwlokłam się z łóżka. Wyciągnęłam z szafy ubrania i powędrowałam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Następnie zeszłam na dół do kuchni. Zastałam tam uśmiechniętą od ucha do ucha Angelikę. Jak ona może z rana, być taka pełna energii? 
- A ty co się tak szczerzysz? - zapytałam moją przyjaciółkę.
- Wczoraj wieczorem rozmawiałam z Niallem. Zaprosił mnie w niedzielę na spacer! - zapiszczała.
- Aaa, no i wszystko wiadomo.
- Przyznaj, że zazdrościsz. Ty ostatnio nigdzie nie wychodzisz z Louisem.
- Bo on jest zajęty, ja jestem zajęta... Każdy ma prawo odpocząć... - mówiąc to, nasypałam sobie płatków do miski i zalałam mlekiem. Wzięłam pierwszą łyżkę do buzi.
- A mi się wydaje, że chodzi o ten artykuł. - poplułam się mlekiem.
- Nie... Po prostu ostatnio mamy dużo nauki, a oni pracują od rana do nocy. Przecież wiesz, że nagrywają nowy album. Nie chcę mu się też narzucać.
- Tak jasne, wmawiaj to sobie.
- Wiesz co? Skończ, bo mam cię dosyć! - krzyknęłam i wybiegłam z kuchni. Ubrałam płaszczyk, buty, założyłam torbę i wyszłam z domu. Wybiegłam z posiadłości i dopiero gdy skręciłam w kolejną uliczkę, zwolniłam. Miałam jeszcze ponad 40 minut do rozpoczęcia zajęć. Szłam powoli uliczkami, aż trafiłam do parku. Ruszyłam znaną mi ścieżką i zaczęłam rozmyślać. Chyba za ostro potraktowałam Angelikę. Bezpodstawnie na nią nakrzyczałam, z resztą miała rację. Martwię się tym artykułem. Nie chcę słyszeć złych rzeczy na mój temat, nie chcę, aby chłopaki stracili przeze mnie fanki czy coś. 
Oślepił mnie blask flesza. Zasłoniłam oczy ręką. Co do cholery... ?! 
- Nina!!! Ile jesteś z Louisem?! 
-Jak się poznaliście?! 
-Jesteście ze sobą szczęśliwi?! 
-A może jesteś z nim dla kasy i sławy?! 
Paparazzi ciągle oślepiali mnie aparatami i zadawali mnóstwo pytań. Zdezorientowana tym wszystkim zaczęłam uciekać, jednak oni nie odpuszczali i biegli za mną. Przerażona nie wiedziałam, gdzie biec. Zauważyłam nazwę ulicy, na której jest moja uczelnia. Zaczęłam biec w tamtą stronę najszybciej, jak potrafiłam. Cały czas za mną biegli i krzyczeli pytania. Czy mi się wydaje, czy jest ich coraz więcej?
Wreszcie zobaczyłam znajomy budynek, próbowałam biec szybciej, lecz zmęczenie dało o sobie znać. Wbiegłam do szkoły. Na szczęście nauczyciele kazali im odejść i nie pozwolili wejść do szkoły. Byłam tym wszystkim przerażona. Powiedziałam nauczycielce, że źle się czuję, więc ta zwolniła mnie z lekcji. Pożyczyłam od koleżanki bluzę i czarne okulary. Założyłam je i upewniając się, że w pobliżu nie ma paparazzi, wyszłam tylnym wyjściem ze szkoły. Nie chciałam teraz wracać do domu. Do miasta lub parku nie pójdę, bo zaraz mnie te france znajdą. Hmmm... Już wiem! Kiedyś zwiedzałam okolicę i znalazłam ciche miejsce. Trzeba przejść przez mały lasek, a zaraz za nim znajduje się małe jeziorko. Nikt raczej nie wie o tym miejscu, no oprócz mnie, a i pokazywałam je kiedyś Louisowi, ale to było na początku naszej znajomości i chyba już zapomniał. Oby. W każdym razie postanowiłam tam się wybrać.

*Perspektywa Angeliki*
- Wiesz co? Skończ, bo mam cię dość! - krzyknęła na mnie Nina, po czym wybiegła z kuchni, a nie długo potem usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Ona nigdy na mnie nie krzyczała. Może troszeczkę przegięłam? 
- Dzień dobry Angeliko. - do kuchni wszedł uśmiechnięty tata Niny.
- Dzień dobry panu. - odpowiedziałam smutno i westchnęłam.
- Jaki pan, mów mi wujku. - podszedł do kuchenki i zaczął smażyć naleśniki. - A gdzie Nina?
- E, wyszła już... 
- Tak wcześnie?
-No, bo trochę się pokłóciłyśmy... Poszło o artykuł.
- Jaki artykuł?
- No bo ostatnio przyłapali ją z Louisem na randce i ona teraz przeżywa, że fanki ją znienawidzą.
- Cała Nina, ona nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. Zawsze unikała występów. Jest typem szarej myszki. - pokręcił głową. - przejdzie jej, zobaczysz.
- Skoro pan tak uważa... A teraz przepraszam, bo spóźnię się do szkoły.
***
Właśnie doszłam do szkoły. Skierowałam się do klasy matematycznej. Po drodze szukałam Niny wzrokiem, ale nigdzie jej nie widziałam. Weszłam do klasy, ale tam też jej nie było. Przysiadłam się do Oli.
- Cześć, nie widziałaś może Niny?
- Tak, była tu, ale źle się czuła, więc pani ją zwolniła.
- Aha. - szybko napisałam do "wujka".
Jest pan w domu?
Tak, a coś się stało?
Nie, ale czy Nina wróciła do domu?
Nie, przepraszam, ale wychodzę do pracy. Będę jutro rano.
No trudno. Potem do niej zadzwonię.
***
Zajęcia już się skończyły. Podczas przerw próbowałam dodzwonić się do niej, ale nie odbierała. Zaczęłam się o nią strasznie martwić, a co jeśli coś jej się stało? Jest już 16.00. Chyba że już wróciła do domu, zobaczę. 
Wreszcie dotarłam. Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do środka. Ściągnęłam buty, kurtkę, a torbę zostawiłam w przed pokoju.
- Nina! Jesteś?! - zawołałam, ale nikt mi nie odpowiadał. Sprawdziłam wszystkie pokoje, ale nigdzie jej nie było. Obdzwoniłam wszystkie koleżanki, ale one nic nie wiedziały. Nie zostało mi nic innego jak zadzwonić jeszcze do chłopaków.
***

*Perspektywa Louisa*
Gdy zadzwoniła do nas Angelika i powiedziała, że Nina nie wróciła, zmartwiłem się. Szybko z chłopakami wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do nich. Kiedy dojechaliśmy, pierwszy pognałem do drzwi, a reszta za mną. Weszliśmy do środka.
- Angelika! Jesteśmy!
- Cześć chłopaki. Ona nadal nie wróciła, martwię się o nią. A jeśli coś jej się stało? To wszystko moja wina. Gdybym się z nią nie pokłóciła, nie było by tego.
- Spokojnie znajdziemy ją, trzeba podzielić się na grupy. - Liam jak zawsze ma rację. - Louis z Zaynem pójdziecie do parku, Ja z Harrym na miasto, a Angelika z Niallem zostaną na wypadek gdyby wróciła. Jasne?
- Jasne. - odpowiedzieli wszyscy. Rozdzieliliśmy się.
Razem z Zaynem przeszukaliśmy cały park, ale po niej ani śladu. Inni też jeszcze jej nie znaleźli. Jest już późno, a dokładnie 23.48.
- Ja się poddaję. Nie wiem, gdzie może być.
- Hmmm... Chwila, chyba wiem gdzie ją znajdziemy. - powiedziałem po chwili.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Imagin X Zayn

 Cześć! Mam dla was baaaaaaaaaardzo długiego imagina z Zaynem. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo siedziałam przy nim 4 godziny! Przepraszam za błędy :P Napisałam taki długi, bo nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Zapraszam do czytania :)

Proszę komentujcie!!!!
Polecajcie bloga!!!!
Zaobserwujcie!!!!
Dziękuję!
Dominika :*



******************************************************************************

Życie jest bezsensu, a przynajmniej moje. Bo jestem nikim. Głupia, naiwna, bujająca w obłokach dziewczyna, czyli ja. Jestem gruba - to mój jedyny problem. Moje BMI wynosi 26, czyli nadwaga. Niby nie jest tak źle, ale jednak. Przez to nie mam wielu przyjaciół, a właściwie nie mam. Oprócz mojej najlepszej przyjaciółki [I. T. P.]. Ona jako jedyna przy mnie została, a jest szczupłą, mądrą i piękną dziewczyną. Ona nie jest taka, jak inne dziewczyny z naszej szkoły - pusta i wytapetowana. Kiedyś miała możliwość dołączyć do grupy tych "popularnych", ale odmówiła. Jak to powiedziała: "Wolę mieć prawdziwą przyjaciółkę, niż grupę fałszywych, które prędzej czy później mnie oczernią". Zgadzam się z nią w stu procentach. Z resztą jak to mówią? Patrzy się na to, co jest w środku, a nie na zewnątrz. Tak, chyba tak. Ale jak widać, mało jest takich ludzi, przynajmniej w mojej szkole. Najchętniej nie chodziłabym do szkoły, ale robię to dla [I. T. P.], sama mnie o to prosiła. Chociaż sama już nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
Dziś poniedziałek. Nie dość, że to najgorszy dzień w tygodniu, to jeszcze znów będą wyzwiska, wyśmiewanie itp. Tak bardzo nie chcę tam iść, ale obiecałam, że będę. Jak to mam w zwyczaju, wstałam z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ruszyłam do kuchni. Zjadłam musli i wzięłam jabłko do szkoły. Skoro do ćwiczeń mnie nie ciągnie, to chociaż spróbuję się zdrowo odżywiać. - pomyślałam. Czasami żałuję, że nie ma jakieś mikstury na odchudzanie. Założyłam buty, bluzę oraz plecak na plecy i wyszłam z domu.
***
- [T. I.]! - usłyszałam głos. Odwróciłam się i zobaczyłam [I. T. P.] biegnącą w moją stronę. Zatrzymała się obok mnie i oparła ręce na kolanach, głośno dysząc.
- O... matko... kondycja... już nie... taka dobra... - wydyszała. Gdy lekko się uspokoiła, podniosła głowę i rzuciła mi się na szyję. - Hejka. Słyszałaś o tym, że dziś do naszej klasy ma przyjść nowy uczeń? - zapytała. Ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Nie, a kto tak powiedział?
- No dowiedziałam się na Facebooku od Gabrysi. Z resztą gdybyś założyła sobie konto, to byś się dowiedziała.
- Dobrze wiesz, że nie chcę. Nie potrzeba mi dodatkowego nękania jeszcze w sieci. A tak w ogóle, to już o tym rozmawiałyśmy i dobrze wiesz, że się nie zgodzę.
- Ojeju, dobra. Nie, to nie. Nie będę cię zmuszała. - podniosła dłonie w geście obronnym. - Jestem ciekawa, kto to będzie. Może jakiś przystojniak? Jezu, nie mogę doczekać się pierwszej lekcji. - mówiła podekscytowana.
- A ja najchętniej bym uciekła. - mruknęłam tak, aby mnie nie usłyszała.
***
Wreszcie po 10 minutach drogi dotarłyśmy do znienawidzonego przeze mnie budynku. Zaczął mnie strasznie brzuch boleć na myśl, co może się dzisiaj stać. Strasznie się boję, raz zamknęli mnie w klasie. Miałam szczęście, że pan Smith miał dodatkowe zajęcia trzy godziny później, bo tak to możliwe, że siedziałabym całą noc w szkole.
Weszłyśmy przez drzwi wejściowe i szłyśmy długim korytarzem. Pełno ludzi, ale nie widzę na razie nikogo z "elity", z czego bardzo się cieszę. Weszłyśmy schodami na drugie piętro.
- Cześć dziewczyny. [I. T. P.]  możesz mi w czymś pomóc? - zapytała Gabrysia.
- Jasne. Zaraz wracam, spotkamy się w klasie! - krzyknęła na odchodne [I. T. P.].
- Okej! - odkrzyknęłam.
Ruszyłam w stronę klasy. Skręcałam już w następny korytarz, lecz na kogoś wpadłam i poleciałam do tyłu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ostatnią osobę, którą bym chciała widzieć. Był to James - szkolny ważniak, jeden z elity, czyli moich prześladowców. Przeklęłam cicho pod nosem. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, jednak on mnie przytrzymał.
- A kogo my tu mamy? Naszą szkolną pokrakę. - zadrwił.
- Puść mnie. - powiedziałam. Jednak on wzmocnił uścisk.
- Bo co? - zapytał z głupim uśmieszkiem. Gapiło się na nas kilkoro uczniów. Niektórzy mieli namalowane na twarzy współczucie, inni się śmiali.
- Bo co?! - powtórzył głośniej. Podniósł rękę i chyba chciał mnie uderzyć. Zamknęłam oczy i czekałam, aż zada cios, ale nic takiego się nie stało i puścił moją rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś Mulata, który oderwał Jamesa ode mnie. Nigdy go nie widziałam, to pewnie musi być ten nowy.
- Mamusia cię nie nauczyła, że kobiet się nie bije? - zapytał nowy.
- Nie wtrącaj się, nie twoja sprawa. - odpyskował.
- Będę, bo lubię, a tobie nic do tego.
- Ty durny... - James zaczął do niego podchodzić, lecz jego przyjaciel go odciągnął. Gdyby nie on, pewnie wywołałby bójkę.
- Stary nie tutaj, bo zawołają dyra.
- Jeszcze się policzymy. - powiedział James i odszedł razem ze swoją bandą.
Wszyscy się rozeszli, łącznie z Mulatem. Przez rozchodzący się tłum, przecisnęła się [I. T. P.].
- Jezu [T. I.]! Nic ci nie jest?! Usłyszałam o tej aferze i przybiegłam jak najszybciej z sali gimnastycznej. Czego znowu chciał?
- Nic mi nie jest. Przez przypadek na niego wpadłam i trochę się zezłościł... - zadzwonił dzwonek.
- To dobrze, chodź idziemy do klasy. - pociągnęła mnie za rękę.
Gdy weszłyśmy do klasy, nie było jeszcze nauczyciela. [I. T. P.] usiadła w ławce z Gabrysią, a ja sama w ostatniej ławce pod oknem. Niestety nie siedzę z [I. T. P.] na plastyce, ponieważ pan nas rozsadzał i że zostałam ostatnia, mogłam wybrać sobie miejsce i tak wyszło. Zaraz po nas do klasy wszedł pan Smith. 
- Dzień dobry młodzieży. - przywitał się.
- Dzieeń dooobrrrry. - przywitali się niechętnie uczniowie.
Smith usiadł za biurkiem, otworzył dziennik i sprawdził obecność, gdy nagle do klasy wpadł zdyszany chłopak. Zaraz, chwila, to ten Mulat!
- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie, ale się zgubiłem. - wytłumaczył się.
- Nic się nie stało. Droga młodzieży to jest wasz nowy kolega, będzie chodził z wami do klasy. Skoro już stoisz, to się nam przedstaw.
- Nazywam się Zayn Malik i przeprowadziłem się do Londynu z Bradford mojego rodzinnego miasta...
- Dobrze, wystarczy. Możesz usiąść... może z panną [T. I.]. - powiedział nauczyciel. Momentalnie pobladłam. Nie, nie, nie, nie! Chłopak ruszył w moją stronę. Był bardzo wysoki. Miał na sobie białe vansy, czarne rurki i skórzaną kurtkę oraz białą bluzkę. Czarne włosy postawione na żel. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny.
Gdy chłopak usiadł na krzesełku obok mnie, pan Smith zaczął prowadzić lekcje. Gadał coś tam o stylu romańskim, ale go nie słuchałam. Zamiast tego patrzyłam się przez okno. Przypomniały mi się te wszystkie przykre sytuacje. Jedna łza spłynęła mi po policzku.
- Wszystko gra? - spytał szeptem Mulat. Starłam szybko łzę.
- Tak. - odszepnęłam i znów nastała niezręczna cisza, przerywana głosem pana Smitha.
 - Nie zdążyłam ci podziękować za to, że mnie obroniłeś. Dziękuję. - powiedziałam szeptem. Czułam, że się rumienię.

- Nie ma za co, nikt nie ma prawa bić kogoś bez powodu, szczególnie kobiet. - odpowiedział.
I na tym rozmowa się skończyła. Kilkanaście minut potem zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wyszli z sali. Oczywiście ja ostatnia, a ze mną [I. T. P.]. Razem poszłyśmy do następnej klasy.
- O matko widziałaś tego nowego?! Ale z niego ciacho! - zapiszczała.
- Trudno było mi go nie zauważyć zwłaszcza, że siedzi ze mną w ławce. - powiedziałam z sarkazmem.
- A tam... - machnęła ręką - ...a właśnie o czym rozmawialiście?
- A o niczym. - spuściłam głowę w dół.
- Ty mi tu nie ściemniaj, gadaj! - czy wspomniałam, że moja najlepsza przyjaciółka jest strasznie ciekawska? Nie? No to teraz już tak.
- Po prostu podziękowałam mu za to, że obronił mnie przed Jamesem.
- To... zaraz zaraz, niby jak cię obronił?
- James chciał mnie uderzyć...
- Co?! Co za śmieć! Zayn dobrze zrobił, podziwiam go. Powinnaś się cieszyć, że cię uratował i jeszcze takie z niego ciacho! 
- A ty tylko o jednym. - wywróciłam oczami. Przerwał nam dzwonek.
- Dobra dokończymy to później. Teraz mata, a jeśli znów się spóźnię, pani Jones mnie zabije.
***
Po skończonych zajęciach razem z [I. T. P.] wyszłyśmy ze szkoły. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoja stronę. Niestety mieszkamy trochę dalej od siebie. Do domu mam z dwadzieścia minut drogi. Przynajmniej trochę schudnę. - pomyślałam.
Szłam już z 5 minut, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odruchowo zamachnęłam się, ale ten ktoś złapał moją rękę. 
Tajemniczym gościem okazał się Zayn. Szybko zabrałam rękę.
- Przepraszam. Myślałam, że to James. - spuściłam głowę w dół, aby włosy zakryły zaróżowione już policzki.
- To ja powinienem przeprosić. Nie chciałem cię wystraszyć. Mogę się z tobą przejść?
- Jasne. - lekko się uśmiechnęłam.
- Powiedz... Często ci się to zdarza? - zapytał.
- Ale co?
- No takie akcje jak dziś...
- Niestety tak, a to tylko dlatego, że jestem gruba i niezdarna. - zrobiło mi się głupio.
- Wcale nie jesteś gruba, są gorsze przypadki. - uśmiechną się pocieszająco. - A jeśli chcesz mogę ci pomóc. 
- Ale jak? Już próbowałam.
- Ale ja tego dopilnuję. Będziemy biegać, poćwiczymy, pokażę ci co jeść, a co nie. Sam jestem sportowcem i muszę dbać o kondycję, więc to będzie dla mnie przyjemność.
- No dobrze, skoro chcesz... To kiedy zaczniemy?
- Może od soboty? - zaproponował.
- Okej. Już jesteśmy, tu mieszkam. - wskazałam na mały domek
- Serio? Ja mieszkam dwa dalej. Nie będziemy daleko.
- W sumie... Dobra to... cześć. - powiedziałam i już chciałam się odwrócić, gdy on złapał mnie za rękę.
- Czekaj. 
- Tak?
- Nawet nie wiem jak masz na imię.
- [T. I.].
- [T. I.]. - powtórzył. - W takim razie do zobaczenia... [T. I.].
***
Kolejne dni w szkole mijały mi jakoś bez problemów. Próbowałam unikać Jamesa i jego bandy, co mi się udawało. Opowiedziałam [I. T. P.] o tym, że Malik chce mi pomóc. Zaczęła piszczeć skakać i tak mnie wyściskała, że myślałam, że mnie udusi. A wracając do Malika, jutro jest sobota. Jestem taka podekscytowana, nie mogę się doczekać. 
Siedzę właśnie na ostatniej lekcji - historii. Nerwowo odliczam ostatnie sekundy lekcji. W końcu rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. Wszyscy biegiem wychodzą z klasy, aby wreszcie opuścić szkołę. Z kolei ja pakuję książki i jako ostatnia wychodzę z sali. Wychodząc ze szkoły spotykam Zayna, który znów towarzyszy mi w drodze powrotnej do domu. Umówiliśmy sie na jutro na 10.00 przy jego domu. Pójdziemy pobiegać do pobliskiego lasu.
Następnego dnia spotkaliśmy się w umówionym miejscu o umówionej porze i poszliśmy biegać.
***
* rok później *
Razem z Zaynem skończyliśmy szkołę, ale i tak bardzo często się spotykamy. A to pobiegać, a to na spacer lub do kina. Dzięki niemu osiągnęłam swój cel m. in. nie mam już nadwagi. Jestem szczupłą, piękną kobietą. Wcześniej nigdy bym tak o sobie nie powiedziała. Jednak wszystko jest możliwe. Tak jak to, że chyba zakochałam się w Zaynie. Od samego początku był miły, pomocny, troskliwy. Idealny. Może teraz, gdy wyładniałam, będę miała u niego szanse? Tak, można pomarzyć...
Dzisiaj znów w ten jesienny poranek idziemy biegać. Właśnie czekam u niego pod domem. Drzwi się otwierają, a z nich wychodzi Zayn.
- Cześć! Przepraszam, ale musiałem pomóc mamie. - wytłumaczył się.
- Pomóc? Niby w czym? - podniosłam jedną brew.
- Piec ciasto. - wymamrotał.
- Uuu, to chyba się dziś na nie załapię?
- No pewnie. - uśmiechnął się, aż mi kolana zmiękły.
- To co... gonisz! - zaczęłam uciekać naszą wyćwiczoną trasą. Mulat ocknął się po chwili i zaczął biec za mną.
- Nigdy mnie nie złapiesz! - krzyknęłam.
- A co jeśli złapię?!
- Nie wiem! Coś wymyślisz!
Biegłam najszybciej jak mogłam. Nie może mnie dogonić! Byliśmy już w połowie lasu, gdy nagle poczułam, że już nie mogę, więc trochę zwolniłam. Obejrzałam się za siebie, ale Zayna nie było. Dziwne, mogłabym przysiąc, że za mną biegł. Odwróciłam się, ale nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w ramiona Malika.
- Ale - ale jak ty to... Przecież biegłeś za mną!
- Pobiegłem na skróty. - powiedział.
- Hej! To nie Fair!
- Może tak, może nie. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Patrzyliśmy sobie w oczy, ale przez to, że Zayn jest taki wysoki, musiałam zadzierać wysoko głowę. Mulat zaczął się pochylać i wreszcie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
***
* 5 lat później *
Razem z Zaynem jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Po naszym pierwszym pocałunku najpierw zostaliśmy parą. Później po 3 latach Malik mi się oświadczył. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Zayn zaprosił mnie na wspólne wakacje. Pojechaliśmy wtedy do Hiszpanii, gdzie na plaży po romantycznej kolacji mi się oświadczył. Byłam taka szczęśliwa. Postanowiliśmy nie czekać i miesiąc później wzięliśmy ślub.
Aktualnie mieszkamy ciągle w Londynie, ale mamy zamiar przeprowadzić się do Hiszpanii. Kolejna dobra wiadomość to to, że jestem w 7 miesiącu ciąży i nie długo na świat przyjdzie nasza córeczka Alison.


Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś. To wiele dla nas znaczy.