poniedziałek, 14 lipca 2014

Imagin X Zayn

 Cześć! Mam dla was baaaaaaaaaardzo długiego imagina z Zaynem. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo siedziałam przy nim 4 godziny! Przepraszam za błędy :P Napisałam taki długi, bo nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.
Zapraszam do czytania :)

Proszę komentujcie!!!!
Polecajcie bloga!!!!
Zaobserwujcie!!!!
Dziękuję!
Dominika :*



******************************************************************************

Życie jest bezsensu, a przynajmniej moje. Bo jestem nikim. Głupia, naiwna, bujająca w obłokach dziewczyna, czyli ja. Jestem gruba - to mój jedyny problem. Moje BMI wynosi 26, czyli nadwaga. Niby nie jest tak źle, ale jednak. Przez to nie mam wielu przyjaciół, a właściwie nie mam. Oprócz mojej najlepszej przyjaciółki [I. T. P.]. Ona jako jedyna przy mnie została, a jest szczupłą, mądrą i piękną dziewczyną. Ona nie jest taka, jak inne dziewczyny z naszej szkoły - pusta i wytapetowana. Kiedyś miała możliwość dołączyć do grupy tych "popularnych", ale odmówiła. Jak to powiedziała: "Wolę mieć prawdziwą przyjaciółkę, niż grupę fałszywych, które prędzej czy później mnie oczernią". Zgadzam się z nią w stu procentach. Z resztą jak to mówią? Patrzy się na to, co jest w środku, a nie na zewnątrz. Tak, chyba tak. Ale jak widać, mało jest takich ludzi, przynajmniej w mojej szkole. Najchętniej nie chodziłabym do szkoły, ale robię to dla [I. T. P.], sama mnie o to prosiła. Chociaż sama już nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
Dziś poniedziałek. Nie dość, że to najgorszy dzień w tygodniu, to jeszcze znów będą wyzwiska, wyśmiewanie itp. Tak bardzo nie chcę tam iść, ale obiecałam, że będę. Jak to mam w zwyczaju, wstałam z łóżka i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i ruszyłam do kuchni. Zjadłam musli i wzięłam jabłko do szkoły. Skoro do ćwiczeń mnie nie ciągnie, to chociaż spróbuję się zdrowo odżywiać. - pomyślałam. Czasami żałuję, że nie ma jakieś mikstury na odchudzanie. Założyłam buty, bluzę oraz plecak na plecy i wyszłam z domu.
***
- [T. I.]! - usłyszałam głos. Odwróciłam się i zobaczyłam [I. T. P.] biegnącą w moją stronę. Zatrzymała się obok mnie i oparła ręce na kolanach, głośno dysząc.
- O... matko... kondycja... już nie... taka dobra... - wydyszała. Gdy lekko się uspokoiła, podniosła głowę i rzuciła mi się na szyję. - Hejka. Słyszałaś o tym, że dziś do naszej klasy ma przyjść nowy uczeń? - zapytała. Ruszyłyśmy w stronę szkoły.
- Nie, a kto tak powiedział?
- No dowiedziałam się na Facebooku od Gabrysi. Z resztą gdybyś założyła sobie konto, to byś się dowiedziała.
- Dobrze wiesz, że nie chcę. Nie potrzeba mi dodatkowego nękania jeszcze w sieci. A tak w ogóle, to już o tym rozmawiałyśmy i dobrze wiesz, że się nie zgodzę.
- Ojeju, dobra. Nie, to nie. Nie będę cię zmuszała. - podniosła dłonie w geście obronnym. - Jestem ciekawa, kto to będzie. Może jakiś przystojniak? Jezu, nie mogę doczekać się pierwszej lekcji. - mówiła podekscytowana.
- A ja najchętniej bym uciekła. - mruknęłam tak, aby mnie nie usłyszała.
***
Wreszcie po 10 minutach drogi dotarłyśmy do znienawidzonego przeze mnie budynku. Zaczął mnie strasznie brzuch boleć na myśl, co może się dzisiaj stać. Strasznie się boję, raz zamknęli mnie w klasie. Miałam szczęście, że pan Smith miał dodatkowe zajęcia trzy godziny później, bo tak to możliwe, że siedziałabym całą noc w szkole.
Weszłyśmy przez drzwi wejściowe i szłyśmy długim korytarzem. Pełno ludzi, ale nie widzę na razie nikogo z "elity", z czego bardzo się cieszę. Weszłyśmy schodami na drugie piętro.
- Cześć dziewczyny. [I. T. P.]  możesz mi w czymś pomóc? - zapytała Gabrysia.
- Jasne. Zaraz wracam, spotkamy się w klasie! - krzyknęła na odchodne [I. T. P.].
- Okej! - odkrzyknęłam.
Ruszyłam w stronę klasy. Skręcałam już w następny korytarz, lecz na kogoś wpadłam i poleciałam do tyłu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam ostatnią osobę, którą bym chciała widzieć. Był to James - szkolny ważniak, jeden z elity, czyli moich prześladowców. Przeklęłam cicho pod nosem. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec, jednak on mnie przytrzymał.
- A kogo my tu mamy? Naszą szkolną pokrakę. - zadrwił.
- Puść mnie. - powiedziałam. Jednak on wzmocnił uścisk.
- Bo co? - zapytał z głupim uśmieszkiem. Gapiło się na nas kilkoro uczniów. Niektórzy mieli namalowane na twarzy współczucie, inni się śmiali.
- Bo co?! - powtórzył głośniej. Podniósł rękę i chyba chciał mnie uderzyć. Zamknęłam oczy i czekałam, aż zada cios, ale nic takiego się nie stało i puścił moją rękę. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś Mulata, który oderwał Jamesa ode mnie. Nigdy go nie widziałam, to pewnie musi być ten nowy.
- Mamusia cię nie nauczyła, że kobiet się nie bije? - zapytał nowy.
- Nie wtrącaj się, nie twoja sprawa. - odpyskował.
- Będę, bo lubię, a tobie nic do tego.
- Ty durny... - James zaczął do niego podchodzić, lecz jego przyjaciel go odciągnął. Gdyby nie on, pewnie wywołałby bójkę.
- Stary nie tutaj, bo zawołają dyra.
- Jeszcze się policzymy. - powiedział James i odszedł razem ze swoją bandą.
Wszyscy się rozeszli, łącznie z Mulatem. Przez rozchodzący się tłum, przecisnęła się [I. T. P.].
- Jezu [T. I.]! Nic ci nie jest?! Usłyszałam o tej aferze i przybiegłam jak najszybciej z sali gimnastycznej. Czego znowu chciał?
- Nic mi nie jest. Przez przypadek na niego wpadłam i trochę się zezłościł... - zadzwonił dzwonek.
- To dobrze, chodź idziemy do klasy. - pociągnęła mnie za rękę.
Gdy weszłyśmy do klasy, nie było jeszcze nauczyciela. [I. T. P.] usiadła w ławce z Gabrysią, a ja sama w ostatniej ławce pod oknem. Niestety nie siedzę z [I. T. P.] na plastyce, ponieważ pan nas rozsadzał i że zostałam ostatnia, mogłam wybrać sobie miejsce i tak wyszło. Zaraz po nas do klasy wszedł pan Smith. 
- Dzień dobry młodzieży. - przywitał się.
- Dzieeń dooobrrrry. - przywitali się niechętnie uczniowie.
Smith usiadł za biurkiem, otworzył dziennik i sprawdził obecność, gdy nagle do klasy wpadł zdyszany chłopak. Zaraz, chwila, to ten Mulat!
- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie, ale się zgubiłem. - wytłumaczył się.
- Nic się nie stało. Droga młodzieży to jest wasz nowy kolega, będzie chodził z wami do klasy. Skoro już stoisz, to się nam przedstaw.
- Nazywam się Zayn Malik i przeprowadziłem się do Londynu z Bradford mojego rodzinnego miasta...
- Dobrze, wystarczy. Możesz usiąść... może z panną [T. I.]. - powiedział nauczyciel. Momentalnie pobladłam. Nie, nie, nie, nie! Chłopak ruszył w moją stronę. Był bardzo wysoki. Miał na sobie białe vansy, czarne rurki i skórzaną kurtkę oraz białą bluzkę. Czarne włosy postawione na żel. Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny.
Gdy chłopak usiadł na krzesełku obok mnie, pan Smith zaczął prowadzić lekcje. Gadał coś tam o stylu romańskim, ale go nie słuchałam. Zamiast tego patrzyłam się przez okno. Przypomniały mi się te wszystkie przykre sytuacje. Jedna łza spłynęła mi po policzku.
- Wszystko gra? - spytał szeptem Mulat. Starłam szybko łzę.
- Tak. - odszepnęłam i znów nastała niezręczna cisza, przerywana głosem pana Smitha.
 - Nie zdążyłam ci podziękować za to, że mnie obroniłeś. Dziękuję. - powiedziałam szeptem. Czułam, że się rumienię.

- Nie ma za co, nikt nie ma prawa bić kogoś bez powodu, szczególnie kobiet. - odpowiedział.
I na tym rozmowa się skończyła. Kilkanaście minut potem zadzwonił dzwonek na przerwę. Wszyscy wyszli z sali. Oczywiście ja ostatnia, a ze mną [I. T. P.]. Razem poszłyśmy do następnej klasy.
- O matko widziałaś tego nowego?! Ale z niego ciacho! - zapiszczała.
- Trudno było mi go nie zauważyć zwłaszcza, że siedzi ze mną w ławce. - powiedziałam z sarkazmem.
- A tam... - machnęła ręką - ...a właśnie o czym rozmawialiście?
- A o niczym. - spuściłam głowę w dół.
- Ty mi tu nie ściemniaj, gadaj! - czy wspomniałam, że moja najlepsza przyjaciółka jest strasznie ciekawska? Nie? No to teraz już tak.
- Po prostu podziękowałam mu za to, że obronił mnie przed Jamesem.
- To... zaraz zaraz, niby jak cię obronił?
- James chciał mnie uderzyć...
- Co?! Co za śmieć! Zayn dobrze zrobił, podziwiam go. Powinnaś się cieszyć, że cię uratował i jeszcze takie z niego ciacho! 
- A ty tylko o jednym. - wywróciłam oczami. Przerwał nam dzwonek.
- Dobra dokończymy to później. Teraz mata, a jeśli znów się spóźnię, pani Jones mnie zabije.
***
Po skończonych zajęciach razem z [I. T. P.] wyszłyśmy ze szkoły. Pożegnałyśmy się i każda poszła w swoja stronę. Niestety mieszkamy trochę dalej od siebie. Do domu mam z dwadzieścia minut drogi. Przynajmniej trochę schudnę. - pomyślałam.
Szłam już z 5 minut, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odruchowo zamachnęłam się, ale ten ktoś złapał moją rękę. 
Tajemniczym gościem okazał się Zayn. Szybko zabrałam rękę.
- Przepraszam. Myślałam, że to James. - spuściłam głowę w dół, aby włosy zakryły zaróżowione już policzki.
- To ja powinienem przeprosić. Nie chciałem cię wystraszyć. Mogę się z tobą przejść?
- Jasne. - lekko się uśmiechnęłam.
- Powiedz... Często ci się to zdarza? - zapytał.
- Ale co?
- No takie akcje jak dziś...
- Niestety tak, a to tylko dlatego, że jestem gruba i niezdarna. - zrobiło mi się głupio.
- Wcale nie jesteś gruba, są gorsze przypadki. - uśmiechną się pocieszająco. - A jeśli chcesz mogę ci pomóc. 
- Ale jak? Już próbowałam.
- Ale ja tego dopilnuję. Będziemy biegać, poćwiczymy, pokażę ci co jeść, a co nie. Sam jestem sportowcem i muszę dbać o kondycję, więc to będzie dla mnie przyjemność.
- No dobrze, skoro chcesz... To kiedy zaczniemy?
- Może od soboty? - zaproponował.
- Okej. Już jesteśmy, tu mieszkam. - wskazałam na mały domek
- Serio? Ja mieszkam dwa dalej. Nie będziemy daleko.
- W sumie... Dobra to... cześć. - powiedziałam i już chciałam się odwrócić, gdy on złapał mnie za rękę.
- Czekaj. 
- Tak?
- Nawet nie wiem jak masz na imię.
- [T. I.].
- [T. I.]. - powtórzył. - W takim razie do zobaczenia... [T. I.].
***
Kolejne dni w szkole mijały mi jakoś bez problemów. Próbowałam unikać Jamesa i jego bandy, co mi się udawało. Opowiedziałam [I. T. P.] o tym, że Malik chce mi pomóc. Zaczęła piszczeć skakać i tak mnie wyściskała, że myślałam, że mnie udusi. A wracając do Malika, jutro jest sobota. Jestem taka podekscytowana, nie mogę się doczekać. 
Siedzę właśnie na ostatniej lekcji - historii. Nerwowo odliczam ostatnie sekundy lekcji. W końcu rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. Wszyscy biegiem wychodzą z klasy, aby wreszcie opuścić szkołę. Z kolei ja pakuję książki i jako ostatnia wychodzę z sali. Wychodząc ze szkoły spotykam Zayna, który znów towarzyszy mi w drodze powrotnej do domu. Umówiliśmy sie na jutro na 10.00 przy jego domu. Pójdziemy pobiegać do pobliskiego lasu.
Następnego dnia spotkaliśmy się w umówionym miejscu o umówionej porze i poszliśmy biegać.
***
* rok później *
Razem z Zaynem skończyliśmy szkołę, ale i tak bardzo często się spotykamy. A to pobiegać, a to na spacer lub do kina. Dzięki niemu osiągnęłam swój cel m. in. nie mam już nadwagi. Jestem szczupłą, piękną kobietą. Wcześniej nigdy bym tak o sobie nie powiedziała. Jednak wszystko jest możliwe. Tak jak to, że chyba zakochałam się w Zaynie. Od samego początku był miły, pomocny, troskliwy. Idealny. Może teraz, gdy wyładniałam, będę miała u niego szanse? Tak, można pomarzyć...
Dzisiaj znów w ten jesienny poranek idziemy biegać. Właśnie czekam u niego pod domem. Drzwi się otwierają, a z nich wychodzi Zayn.
- Cześć! Przepraszam, ale musiałem pomóc mamie. - wytłumaczył się.
- Pomóc? Niby w czym? - podniosłam jedną brew.
- Piec ciasto. - wymamrotał.
- Uuu, to chyba się dziś na nie załapię?
- No pewnie. - uśmiechnął się, aż mi kolana zmiękły.
- To co... gonisz! - zaczęłam uciekać naszą wyćwiczoną trasą. Mulat ocknął się po chwili i zaczął biec za mną.
- Nigdy mnie nie złapiesz! - krzyknęłam.
- A co jeśli złapię?!
- Nie wiem! Coś wymyślisz!
Biegłam najszybciej jak mogłam. Nie może mnie dogonić! Byliśmy już w połowie lasu, gdy nagle poczułam, że już nie mogę, więc trochę zwolniłam. Obejrzałam się za siebie, ale Zayna nie było. Dziwne, mogłabym przysiąc, że za mną biegł. Odwróciłam się, ale nie zdążyłam się zatrzymać i wpadłam prosto w ramiona Malika.
- Ale - ale jak ty to... Przecież biegłeś za mną!
- Pobiegłem na skróty. - powiedział.
- Hej! To nie Fair!
- Może tak, może nie. - powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Patrzyliśmy sobie w oczy, ale przez to, że Zayn jest taki wysoki, musiałam zadzierać wysoko głowę. Mulat zaczął się pochylać i wreszcie złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
***
* 5 lat później *
Razem z Zaynem jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Po naszym pierwszym pocałunku najpierw zostaliśmy parą. Później po 3 latach Malik mi się oświadczył. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Zayn zaprosił mnie na wspólne wakacje. Pojechaliśmy wtedy do Hiszpanii, gdzie na plaży po romantycznej kolacji mi się oświadczył. Byłam taka szczęśliwa. Postanowiliśmy nie czekać i miesiąc później wzięliśmy ślub.
Aktualnie mieszkamy ciągle w Londynie, ale mamy zamiar przeprowadzić się do Hiszpanii. Kolejna dobra wiadomość to to, że jestem w 7 miesiącu ciąży i nie długo na świat przyjdzie nasza córeczka Alison.


Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś. To wiele dla nas znaczy.


2 komentarze:

  1. Świetne!!!
    Życzę weny
    Zapraszam:
    http://maranor5story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany..... Jakie to... słodkie :D
    Końcówka jest najlepsza i jeszcze Zayyyyyn *.*
    Więcej Imaginów! Kto chce więcej imaginów?
    * świat, kosmos, kosmici, ludzie, delfiny, małpy, tygrysy podnoszą rękę do góry*
    Przegłosowane :P

    OdpowiedzUsuń