Gdy szłam do domu od mojej najlepszej przyjaciółki Laury, była już noc. Nie śpieszyłam się, więc rozglądałam się wkoło i podziwiałam pobliski park. Postanowiłam pójść do niego, pooglądać gwiazdy. Nie zdążyłam usiąść, gdy zobaczyłam na ścieżce psa. Nie był on straszny, wyglądał tylko na zdezorientowanego. Postanowiłam do niego podejść. On jednak spojrzał na mnie ze wściekłością i żądzą mordu. Zamarłam. Strach unieruchomił mnie, nie mogłam nic powiedzieć i nic zrobić. Nagle pies ruszył, a ja jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mogłam się ruszyć. Nie myśląc wiele, zaczęłam biec w stronę domu. Przebiegłam parę przecznic i pomyślałam, że już go zgubiłam, więc zaczęłam iść spokojnie. Nagle z krzaków wyskoczył on. Zaczął warczeć i szczekać, a ja znów wzięłam się w garść i rzuciłam się do ucieczki. Tym razem jednak nie mogłam go zgubić, czułam jego oddech na plecach, ale strach dodawał mi siły i biegłam dalej. Gdy rozpoznałam przystanek autobusowy, zrozumiałam, że jestem uratowana. Niedaleko był mój dom. Z tej radości zaczęłam biec jak prawdziwy sprinter. Gdy zauważyłam swój dom, wiedziałam, że nie zdążę otworzyć furtki, więc przeskoczyłam ją. Będąc już po drugiej stronie, chciałam sprawdzić, cz ten psiak jeszcze tam jest. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie go nie było. Zmył się tak szybko, jak się pojawił.
***
Następnego dnia
Kiedy opowiadałam, co mnie wczoraj spotkało, moim koleżankom, nie chciały uwierzyć. Wmawiały mi, że sobie to ubzdurałam, ale ja wiem, iż to było naprawdę i wiem też, że to zdarzenie zostanie w mojej głowie na długo, a on powróci.
**************************************************
Hejka jestem współautorką tego bloga. To jest mój pierwszy imagin, zapraszam do komentowania!
Anna :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz