Oto kolejna część :) Nie mam już czasu więcej napisać, więc będzie jeszcze kolejna część, ale to już na pewno jutro. Miłego czytania.
Dominika :*
**************************************************
- Dzieci, dzisiaj doszedł do waszej klasy nowy uczeń! - powiedziała moja wychowawczyni. - Proszę przedstaw się nam...
- Louis Tomlinson. - powiedział krótko.
- Dobrze.. - zmieszała się - zajmij miejsce... obok... - wszystkie dziewczyny zaczęły wymachiwać rękami, nawet te które miały już parę - ...[T. I.].
- Co?! - krzyknęłam, po czym się skrzywiłam.
- Coś się stało [T. I.]?
- N-nie proszę pani...
- Dobrze, proszę zająć miejsca.
Louis ruszył w moją stronę nie patrząc mi w twarz, lecz po chwili nasze spojrzenia się spotkały, przez co zobaczyłam te same błękitne oczy. Gdy usiadł obok mnie, wszystkie dziewczyny popatrzyły na mnie z zazdrością, ale udawałam, że mnie to nie rusza.
Przez całą lekcję nie zamieniliśmy ani słowa, tylko co jakiś czas spoglądałam na niego ukradkiem. Równo z dzwonkiem wszyscy wstali z miejsc i zaczęli wychodzić z klasy. Złapałam się za bolącą głowę. Kac morderca nie ma serca. Jednak zaraz zaczęłam jak najszybciej pakować swoje książki do torby, ale nie szło mi to za dobrze. Nie chciałam zostać sama z tym "wampirem", bo to był na bank on, tym bardziej, że nauczycielka wyszła i nie było by żadnego świadka mojej śmierci. Już chciałam wychodzić, lecz ktoś (czyt. Louis) złapał za uchwyt mojej torby i przyciągnął do siebie tak, że odbiłam się od jego klatki piersiowej. Syknęłam, ponieważ jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa.
- Słuchaj, jeśli komukolwiek piśniesz choć słówko zabiję cię, rozumiesz? - powiedział spokojnie, ale zarazem stanowczo.
- Nie wiem o czym mówisz... - postanowiłam grać na zwłokę.
- Dobrze wiesz o czym. - mówiąc to zaczesał mój pojedynczy kosmyk włosów za ucho, przejeżdżając swoim palcem po mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz, gdy spojrzałam w jego oczy. Były całe czarne, a z tego co czytałam, o ile to prawda, to jest w tym momencie głodny, a chyba wiecie czym wampir się karmi.
Szybko odtrąciłam jego rękę i pognałam do wyjścia. O dziwo mnie nie gonił, a jak już widziałam, jest bardzo szybki. Z resztą może to i dobrze? Niech zostawi mnie w spokoju.
Proszę, jeśli to przeczytałeś/aś, skomentuj. To dla nas dużo znaczy!
Życie Niny jest doskonałe: ma kochających się rodziców, znajdzie wymarzonego chłopaka, nową koleżankę. Ale co się stanie, gdy w jej życiu pojawi się jej wróg i wszystko zniszczy? Dziewczyna wyjeżdża do ojca do Londynu. Tam poznaje najsławniejszy zespół na świecie One Direction! Jej życie znów staje się idealne. Ale co się stanie gdy na jej drodze znów stanie Martyna? Zapraszam do czytania i komentowania bloga :)
poniedziałek, 15 września 2014
XII Louis cz 1
Hejka! To znowu ja, niestety nie z rozdziałem, lecz imaginem. Ostatnio miałam taki dziwny sen, dlatego postanowiłam napisać o nim imagina. Wiecie "coś mnie natchnęło". :) Od razu uprzedzam, że jest to imagin nadprzyrodzony, wiecie o wampirach, a w tym przypadku o wampirze.
Ps. Może uda mi się jeszcze dzisiaj wstawić drugą część. :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania!
Komentujcie!!!!
Zaobserwujcie bloga!!!!
Polećcie znajomym!!!!
Dominika :*
****************************************************************
Szłam pustymi uliczkami, lekko chwiejąc się na boki. Wracam właśnie z imprezy. Musiałam utopić smutki, chciałam choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach...
Przyglądałam się budynkom, które mijałam i doszłam do wniosku, że chyba się zgubiłam. Jednak mając tyle procentów we krwi, nie bardzo się tym przejęłam. Postanowiłam, że pójdę prosto przed siebie. Przeszłam z jakieś 10 metrów, co dla pijanego człowieka jest dużym sukcesem, gdy nagle usłyszałam czyjeś krzyki. Powinnam uciekać tym bardziej, że byłam sama, ale dzięki procentom stałam się jakoś odważniejsza.
Doszłam do wąskiej uliczki, a to co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty. Jakiś koleś trzymał nieżywego faceta i jakby się w niego... wgryzał. Z mojego gardła wyrwał się niemy krzyk. Lecz nieznajomy, chyba mnie usłyszał, bo znieruchomiał. Nie trwało to długo, bo z prędkością światła odwrócił się w moją stronę. Jak na rozkaz poderwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, ale duża ilość alkoholu mi nie pomagała.
Nagle poczułam szarpnięcie. "To coś", bo to na pewno nie człowiek, zaciągnęło mnie w ciemną uliczkę. Przygwoździł moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy. Odwróciłam wzrok i mocno zacisnęłam oczy.
- Co tutaj robisz? - zapytał, lecz mu nie odpowiedziałam. Głos uwiązł mi w gardle.
- Hmmm... Boisz się? . - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- N-nie. - zająknęłam się. Czułam jego oddech na moim ramieniu, a po chwili przejechał swoim nosem wzdłuż linii mojej szyi. Przeszły mnie ciarki, a oddech przyśpieszył. Na dodatek kręciło mi się w głowie. Czemu akurat dzisiaj musiałam się upić?! A może mam jakieś halucynacje?
- Kłamiesz. - odpowiedział pewnie patrząc mi w oczy. Jego błękitne, lodowate tęczówki mnie hipnotyzowały. - Wiesz kim jestem?
Pokiwałam przecząco głową. Nieznajomy pochylił się do mojego ucha i wymamrotał parę słów, co sprawiło u mnie lekkie rumieńce.
- C-co? - uśmiechnął się lekko do mnie i powiedział tym razem głośniej.
- Jestem wampirem.
Pochylił się do mojej szyi. Wiedząc co nastąpi, zacisnęłam mocno oczy, ale usłyszałam tylko "niebawem znów się spotkamy" , otworzyłam oczy, a jego już tam nie było...
* Następnego dnia rano w szkole. *
- Dzieci, dzisiaj doszedł do waszej klasy nowy uczeń! - powiedziała moja wychowawczyni.
Proszę, jeśli to przeczytałeś/aś, skomentuj. To dla nas dużo znaczy!
Ps. Może uda mi się jeszcze dzisiaj wstawić drugą część. :D
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do czytania!
Komentujcie!!!!
Zaobserwujcie bloga!!!!
Polećcie znajomym!!!!
Dominika :*
****************************************************************
Szłam pustymi uliczkami, lekko chwiejąc się na boki. Wracam właśnie z imprezy. Musiałam utopić smutki, chciałam choć na chwilę zapomnieć o tych wszystkich problemach...
Przyglądałam się budynkom, które mijałam i doszłam do wniosku, że chyba się zgubiłam. Jednak mając tyle procentów we krwi, nie bardzo się tym przejęłam. Postanowiłam, że pójdę prosto przed siebie. Przeszłam z jakieś 10 metrów, co dla pijanego człowieka jest dużym sukcesem, gdy nagle usłyszałam czyjeś krzyki. Powinnam uciekać tym bardziej, że byłam sama, ale dzięki procentom stałam się jakoś odważniejsza.
Doszłam do wąskiej uliczki, a to co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty. Jakiś koleś trzymał nieżywego faceta i jakby się w niego... wgryzał. Z mojego gardła wyrwał się niemy krzyk. Lecz nieznajomy, chyba mnie usłyszał, bo znieruchomiał. Nie trwało to długo, bo z prędkością światła odwrócił się w moją stronę. Jak na rozkaz poderwałam się z miejsca i zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach, ale duża ilość alkoholu mi nie pomagała.
Nagle poczułam szarpnięcie. "To coś", bo to na pewno nie człowiek, zaciągnęło mnie w ciemną uliczkę. Przygwoździł moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy. Odwróciłam wzrok i mocno zacisnęłam oczy.
- Co tutaj robisz? - zapytał, lecz mu nie odpowiedziałam. Głos uwiązł mi w gardle.
- Hmmm... Boisz się? . - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie.
- N-nie. - zająknęłam się. Czułam jego oddech na moim ramieniu, a po chwili przejechał swoim nosem wzdłuż linii mojej szyi. Przeszły mnie ciarki, a oddech przyśpieszył. Na dodatek kręciło mi się w głowie. Czemu akurat dzisiaj musiałam się upić?! A może mam jakieś halucynacje?
- Kłamiesz. - odpowiedział pewnie patrząc mi w oczy. Jego błękitne, lodowate tęczówki mnie hipnotyzowały. - Wiesz kim jestem?
Pokiwałam przecząco głową. Nieznajomy pochylił się do mojego ucha i wymamrotał parę słów, co sprawiło u mnie lekkie rumieńce.
- C-co? - uśmiechnął się lekko do mnie i powiedział tym razem głośniej.
- Jestem wampirem.
Pochylił się do mojej szyi. Wiedząc co nastąpi, zacisnęłam mocno oczy, ale usłyszałam tylko "niebawem znów się spotkamy" , otworzyłam oczy, a jego już tam nie było...
* Następnego dnia rano w szkole. *
- Dzieci, dzisiaj doszedł do waszej klasy nowy uczeń! - powiedziała moja wychowawczyni.
Proszę, jeśli to przeczytałeś/aś, skomentuj. To dla nas dużo znaczy!
sobota, 6 września 2014
Imagin XI Niall
Witam, witam, witam tutaj znowu ja! Jak obiecałam, dodaję dziś imagina od Natusi <3. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Proszę o komentowanie!!!!!
Zaobserwujcie mojego bloga!!!!!
Miłego czytania,
Dominika :*
***************************************************
*Oczami Nialla*
Dzisiaj siostra Louisa ma urodziny i razem z chłopakami myślimy nad prezentami. Nasz Tommo chodzi poddenerwowany, bo myśli, że jego urodzinowa niespodzianka nie wypali. Zapewniamy go, że wszystko będzie dobrze. Właśnie wsiadamy do samolotu, a Harry już zaczyna się kłócić z Zaynem. Po 30 minutach wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach i czymś się zajmowaliśmy, ale ja postanowiłem się przespać.
*Oczami [T.I]*
Wstałam dzisiaj o 10:00 i czuje, że się nie wyspałam. Kiedy się ubrałam, zeszłam na dół.
Mama przytuliła mnie i podała śniadanie. Myślałam, że pamięta o moich
dzisiejszych urodzinach, a ona nawet nie odezwała się słowem na ten temat. Po
chwili powiedziała, że wychodzi do pracy, a kiedy poszła, posprzątałam
po sobie. Usłyszałam jak ktoś do mnie zadzwonił i kiedy zobaczyłam, że to
Lou od razu odebrałam:
L: Hej mała, co tam???
T: Hej, a nic właśnie oglądam TV a co???
L: A nic, bo tak pomyślałem, że mogłabyś wyjść przed dom i pomóc mi z tymi idiotami.
T: Co? Jak to?
L: No normalnie, wyjdź to zobaczysz.
T: Ok.
Gdy
się rozłączyłam, wyszłam przed dom, a tam zobaczyłam Louisa i resztę
chłopaków. Od razu podbiegłam do mojego brata i się przytuliłam. Później
przywitałam się z Harrym, Liamem, Zaynem i Niallem.
*Oczami Nialla*
Przez
całą podróż myślałem, co by dać [T.I] i wpadłem na dość dobry pomysł.
Gdy się rozpakowaliśmy, pojechałem do sklepu z gitarami. Pamiętam jak Lou
mówił, że uwielbia słuchać, jak jego siostra gra. Spędziłem w tym sklepie chyba godzinę,
ponieważ wybór był taki wielki, że nie mogłem się zdecydować. Po chwili
zobaczyłem tą gitarę i od razu ja wziąłem.
Wróciłem później do reszty.
*Oczami Louisa*
Wysłałem
siostrę z jej przyjaciółką na długi spacer. Razem z chłopakami
zaczęliśmy wszystko przygotowywać. Po godzinie przyjechała mama, a po niej
Niall i wszyscy zabraliśmy się do pracy. O 20:00 zadzwoniłem po
siostrę.
*Oczami [T.I]*
Zadzwonił
do mnie Louis z prośbą, żebym przyszła do domu, bo ma do mnie sprawę.
Jestem trochę zaskoczona, że wszyscy zapomnieli, że mam urodziny, przecież
pamiętają co roku. No nic, wracam przez park, będzie szybciej. Wchodząc do
domu było bardzo ciemno, więc zapaliłam światło, a cały salon był
przystrojony. Po chwili wszyscy wyskoczyli krzycząc: Wszystkiego Najlepszego!!!
Nie
spodziewałam się tego, a łzy same poleciały mi z oczu. Na szczęście to
były łzy radości. Po wszystkim mama i chłopaki wręczyli mi prezenty
(oprócz Nialla). Impreza skończyła się o 01:05 i chciałam pójść spać, ale
nasz blondyn wyciągnął mnie w jakieś miejsce. Było tam ślicznie bo
mogłam zobaczyć całe miasto.
Po chwili Horan
podszedł do mnie i wręczył pudełeczko, a w nim złoty wisiorek z moim i
jego inicjałem imienia. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo był piękny.
Przytuliłam go i podziękowałam:
N: Mam nadzieje że ci się podoba i jeszcze jeden prezent, ale to w domu.
T: Jest piękny, dziękuję ci.
N: Wiesz chciałbym ci coś powiedzieć, ale nie jestem pewny, czy to ta pora.
T: Oj Niall, mi możesz mówić wszystko.
N: No więc... ja... ja chyba... nie... ja na pewno... to bez sensu.
T: Nie jąkaj się i spokojnie powiedz, to co chciałeś.
N: Dobra powiem prosto z mostu. Ja się w tobie zakochałem.
T: Co???- w tym momencie to mnie zaskoczył.
N: Podobasz
mi się i chciałbym, żebyś była moja dziewczyną. Nie musisz się od razu
zgadzać. Tylko bardzo mi zależy na tobie. Kocham Cię!!! Mógłbym to
krzyczeć cały czas - spojrzał mi w oczy.
T: Niall,
ja rozumiem cię w pewnym sensie, ale nie będę twoją dziewczyną i nie
chodzi o to, że jest coś z tobą nie tak, wręcz przeciwnie. Jesteś super słodkim i
pięknym chłopakiem, ale liczę się też z zespołem. Pomyślałeś, co może się
stać, gdybyśmy byli razem? Spędzalibyśmy dużo czasu ze sobą, a wtedy
zaniedbałbyś zespół. Druga sprawa koncerty i trasy. Wyjeżdżasz w trasy
na bardzo długo. Ja też teraz się uczę, bo idę na studia, a to też zajmuje
sporo czasu. Przepraszam Cię... .
Odeszłam
i poszłam w stronę domu. Gdy dotarłam, weszłam do pokoju, a tam leżał
prezent. Otworzyłam go i była tam bardzo śliczna gitara.
*Oczami Nialla*
Odmówiła.
Dała mi kosza. Super, jestem do dupy. Mogłem się bardziej postarać, a
nie... To wszystko moja wina. Chociaż ma trochę racji, ja koncerty i trasy,
a ona nauka i studia. To nie tak miało być. Poczekałbym, ale przez ten
czas może kogoś spotkać, a ja nie potrafię bez niej żyć. Pójdę do Louisa,
może mi coś doradzi. W domu byłem około 03:00. Zapukałem do pokoju
Tomlinsona:
L: Stary, czy ty wiesz że jest...- spojrzał na zegarek -...03:00 w nocy?
N: Wiem, ale mam sprawę, bo widzisz zrobiłem, tak jak chciałem, a ona dała mi kosza. Tak jakby...
L: Ale kto???
N: Twoja siostra.
L: Dobra siadaj i opowiadaj.
Tak jak chciał, tak zrobiłem. Opowiedziałem mu wszystko.
*Oczami Louisa*
Wow!!!
Mój przyjaciel w potrzebie i to takiej. Nie spodziewałem się, że [T.I]
odmówi, przecież tyle razy pytała o Nialla i czy wszystko w porządku, a
teraz daje mu kosza. Muszę z nią pogadać, ale to rano. Horan poszedł spać,
a ja rozmyślałem, co może być nie tak. Wstałem o 10:00, ogarnąłem się i
poszedłem do mojej siostry. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem, jak grała na
gitarze.
Pięknie grała, ale musiałem jej przerwać:
L: Hejka co tam?
[T.I]: Nic.
L: Słuchaj, wiem co się wydarzyło i zapewniam cię, że Niall to najlepszy chłopak i nie musisz się martwić o zespół.
[T.I]: Nie chodzi o niego...
L: A o kogo? Tylko nie mów że o ciebie, bo cie uduszę.- zaśmiała się cicho.
[T.I]:
No trochę tak, ale te trasy koncertowe i w ogóle ci ludzie, co chodzą za
wami i robią foty. A jak gdzieś ich spotkam? Wy jesteście
przyzwyczajeni, a ja nie dam rady z tłumem ludzi z aparatami i zadającymi
ci mnóstwo pytań na raz.
L: Teraz
rozumiem, ale nie martw się nasz Nialler nie pozwoli, by coś ci się stało,
on na prawdę cię kocha i poza tobą świata nie widzi. Zależy mu i to
bardzo.
[T.I]: No nie wiem.
L: Skoro o 3 w nocy przyszedł do mnie o pomoc, bo nie chce odpuścić, to uwierz zależy mu.
[T.I]: No może masz racje. Tez go kocham, ale boje się.
L: Nie bój się, masz Nialla, mnie, chłopaków, a razem damy rade.
*Oczami [T.I]*
Louis
ma racje, powinnam dać Niallowi szanse. Nie chciałam go skreślać, ale
bałam się, że nie dam rady. Zaraz po rozmowie z moim bratem, poszłam do
Horana. Wchodząc do pokoju chłopaka zobaczyłam go, jak leżał i nic nie
robił:
T: Niall... ja
przepraszam, olałam cię... to znaczy dałam ci kosza, a nie powinnam. Jest
mi strasznie przykro... - nagle irlandczyk wstał i zbliżał się do mnie z
uśmiechem - ... i chciałabym dać nam szanse i zrozumiem jak mnie olejesz.
Ja po prostu... - nie dokończyłam bo chłopak pocałował mnie.
N: Wybaczam ci, chociaż nie byłem zły, ani nie miałem ci nic za złe.
*Oczami Nialla*
Jestem
tak bardzo szczęśliwy, dzisiaj biorę [T.I] na randkę, właśnie czekam, aż
zejdzie na dół. Po nie całych 10 minutach zeszła do mnie ubrana w to:
Wyglądała
ślicznie, aż nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wsiedliśmy do samochodu i
pojechaliśmy do restauracji, gdzie mieliśmy rezerwacje. Wróciliśmy o 23:00
i od razu poszliśmy spać. Kiedy tak leżałem, rozmyślałem, że jestem
bardzo szczęśliwy i będę ja kochał najbardziej na świecie i zadbam, aby
czuła się bezpieczna. Gdy położyła się koło mnie przytuliłem ją i
zasnęliśmy.
Proszę skomentuj, jeśli przeczytałeś/aś. To dla nas wiele znaczy. :)
wtorek, 2 września 2014
Rozdział 19
Witam!!!!! To znowu ja. Nie tego się spodziewaliście, ale mam dla was kolejny rozdział. Jak tam u was? Bo u mnie nudy!! ;( Teraz tak sobie siedzę i natchnęło mnie, żeby napisać ten rozdział. :) Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Ps. 1 Mam dla was nowinę. Otóż to: trochę zaplątałam się w rozwoju wydarzeń i wiem, że to na własne życzenie. Myślę, że niedługo ta historia się skończy, bo kompletnie nie mam pojęcia, jak a właściwie co dalej pisać. Czyli wychodzi na to, że to opowiadanie będzie krótkie. :) I właśnie za to też przepraszam. Chyba mi to wybaczycie, prawda? ;)
Ps. 2 Niedługo dodam imagina o Niallu od Natusi :)
Dobra, to miłego czytania!
A!!! Zapomniałabym. Mam jeszcze dla was małą prośbę. Widzę jak dużo z was czyta mojego bloga, ale niektórym nawet nie chce się skomentować. I jeżeli podoba wam się mój blog... to czy nie moglibyście go zaobserwować? Jak na razie obserwują go 2 osoby... to trochę mało. Nawet na swoim profilu mam więcej obserwatorów i wyświetleń, niż tu. Więc byłabym wam bardzo wdzięczna, gdybyście zaobserwowali mojego bloga i żebyście komentowali. Wierzcie, dla was to minuta, może mniej, a dla mnie to wielka przyjemność. Zrobicie to dla mnie? Żebym na podsumowaniu mogła się pochwalić jakich miałam wspaniałych czytelników. :) Niech każdy, kto przeczyta ten rozdział skomentuje.
No... to chyba wszystko. Zapraszam do czytania. :)
Dominika :*
**********************************************************************
*Perspektywa Niny*
*Miesiąc później*
Razem z angeliką ukończyłyśmy szkołę z oceną bardzo dobrą. Dzięki temu otrzymałyśmy stypendia, które nie powiem - bardzo nam się przydały. Dzięki nim (plus nasze zaoszczędzone pieniądze) otworzyłyśmy niewielką kawiarenkę w centrum miasta. Bardzo nam to pasuje, ponieważ mamy tutaj spory ruch. Czasami nawet chłopaki do nas przychodzą... W każdym razie jesteśmy strasznie zapracowane, ale nie narzekamy. Kto powiedział, że będzie z górki? No właśnie nikt.
- Nina! Średnia Latte, mała kawa, 3 cappuccino i ciasto cytrynowe do stolika numer 3!
- Okej!
Najszybciej jak potrafiłam, przyszykowałam podane zamówienie i zaniosłam do stolika.
- Proszę bardzo, państwa zamówienie. Smacznego. - powiedziałam i znów pognałam za ladę. Dziś było wyjątkowo dużo klientów. Jedni wyszli, a już przyszli kolejni. Po prostu urwanie głowy.
***
- Nareszcie... - przekręciłam klucz w drzwiach, zamykając je. Podeszłam do stolika i opadłam bezwładnie na krzesełko.
- Nie sądziłam, że ta praca będzie tak męcząca! - jęknęła Angela. - Kawiarnia zawsze kojarzyła mi się z odpoczynkiem. Przyjść i wypić spokojnie kawę, coś zjeść... Brak mi słów. Chodźmy już do domu... - poprosiła.
- Jeszcze musimy tu trochę posprzątać.
- O nieeee... Ja już nie mam siły...
- Przestań marudzić! Nie tylko ty jesteś tu poszkodowana i dobrze o tym wiesz, więc bierz się do roboty. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
- Od kiedy jesteś taka dorosła? - zrobiła zamyśloną minę. Nie odpowiedziałam jej, tylko rzuciłam w nią szmatką.
- Hej! - zaczęłyśmy się ganiać jak małe dzieci, czasami nam tego brakuje. Biegałyśmy pomiędzy stolikami, śmiejąc się głośno, lecz nagle poczułam, jak o coś zahaczam i lecę w powietrzu.
- Ała! - jęknęłam, gdy upadłam plackiem na podłogę.
- O boże, Nina! Nic ci się nie stało?! - podbiegła do mnie Angela. Chciała pomóc mi wstać, lecz gdy stanęłam, poczułam przeszywający ból w nodze i lekko się zachwiałam. Przyjaciółka złapała mnie w ostatniej chwili i pomogła usiąść na krześle.
- Boli mnie noga. - odpowiedziałam.
- Chodź, pomogę ci wstać. Jedziemy do szpitala. - postanowiła.
- Chyba śnisz! Nigdzie nie jadę! To tylko chwilowe, zaraz przestanie.
- Nie ma mowy! Jedziemy i to bez dyskusji! - powiedziała i wyciągnęła telefon. Pewnie dzwoni po taksówkę.
- Dobra. - burknęłam.
*
- Wygląda na to, że jest złamana. - stwierdził doktor pokazując mi kartkę z prześwietleniem mojej nogi. - Na szczęście nie jest to żadne otwarte złamanie, więc nie ma się czym martwić. Zaraz założymy gips. - powiedział, po czym wyszedł z sali.
- Ooo nieee...
- Oj nie przeżywaj, to tylko złamanie. Ponosisz gips przez miesiąc i będzie dobrze. - spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem.
- Łatwo ci mówić. A co będzie z naszą kawiarnią?
- Jak to co? Ty zostajesz w domu, nie dasz rady pracować, chodząc o kulach.
- Oczywiście, że dam radę!
- Oj przestań nie pójdziesz i koniec. Już ja o to zadbam.
- Ale przecież ty nie dasz rady sama jej prowadzić!
- Wiem i dlatego wywieszę ogłoszenie, że potrzebujemy pracownika. - już chciałam zaprotestować, ale do sali wszedł lekarz. - Dobra to ja idę. Zaczekam na korytarzu. - powiedziała i wyszła.
*Perspektywa Louisa*
Razem z chłopakami skończyliśmy wcześniej nagrywać piosenki, więc teraz siedzimy na kanapie i się wygłupiamy. Harry zabiera Niallowi chrupki i rzuca nimi w Zayna, Liam patrzy na nich z politowaniem, a ja zanoszę się od śmiechu. Naszą zabawę przerwał mój dzwoniący telefon. Powiedziałem chłopakom, żeby się zamknęli i odebrałem.
- Halo?
- Cześć Louis. Z tej strony Angela.
- O hejka. Co tam?
- Jestem z Niną w szpitalu...
- Co?! - wydarłem się do słuchawki. - W którym?
- Na słonecznej, ale... - nie dałem jej dokończyć i rozłączyłem się. Szybko wstałem i pobiegłem do samochodu, zostawiając za sobą zdezorientowanych chłopaków. Odpaliłem silnik i wyjechałem z podjazdu. Do szpitala mam z 5 minut.
***
Gdy dojechałem, od razu popędziłem do środka. Rozejrzałem się po recepcji i moje oczy zatrzymały się na Angeli. Szybko do niej podbiegłem.
- Gdzie Nina?! Co się stało?! - wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu.
- Louis uspokój się! - powiedziała ostro. Zamilkłem. - Nic jej jest, po prostu ganiałyśmy się w kawiarni i potknęła się, przez co złamała nogę. - powiedziała już spokojniej. - Lekarz zakłada jej gips.
- Aha. Przepraszam.
- Spoko, miałeś prawo się denerwować. - posłała mi mały uśmiech
- Jak chcesz możesz jechać do chłopaków i wytłumaczyć im wszystko, bo wybiegłem nic im nie mówiąc, a ja się zajmę Niną.
- No... dobra. To cześć.
- Cześć. - Angelika odwróciła się i odeszła. Usiadłem w poczekalni na krzesełku. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać.
Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś! To dla nas dużo znaczy!
Ps. 1 Mam dla was nowinę. Otóż to: trochę zaplątałam się w rozwoju wydarzeń i wiem, że to na własne życzenie. Myślę, że niedługo ta historia się skończy, bo kompletnie nie mam pojęcia, jak a właściwie co dalej pisać. Czyli wychodzi na to, że to opowiadanie będzie krótkie. :) I właśnie za to też przepraszam. Chyba mi to wybaczycie, prawda? ;)
Ps. 2 Niedługo dodam imagina o Niallu od Natusi :)
Dobra, to miłego czytania!
A!!! Zapomniałabym. Mam jeszcze dla was małą prośbę. Widzę jak dużo z was czyta mojego bloga, ale niektórym nawet nie chce się skomentować. I jeżeli podoba wam się mój blog... to czy nie moglibyście go zaobserwować? Jak na razie obserwują go 2 osoby... to trochę mało. Nawet na swoim profilu mam więcej obserwatorów i wyświetleń, niż tu. Więc byłabym wam bardzo wdzięczna, gdybyście zaobserwowali mojego bloga i żebyście komentowali. Wierzcie, dla was to minuta, może mniej, a dla mnie to wielka przyjemność. Zrobicie to dla mnie? Żebym na podsumowaniu mogła się pochwalić jakich miałam wspaniałych czytelników. :) Niech każdy, kto przeczyta ten rozdział skomentuje.
No... to chyba wszystko. Zapraszam do czytania. :)
Dominika :*
**********************************************************************
*Perspektywa Niny*
*Miesiąc później*
Razem z angeliką ukończyłyśmy szkołę z oceną bardzo dobrą. Dzięki temu otrzymałyśmy stypendia, które nie powiem - bardzo nam się przydały. Dzięki nim (plus nasze zaoszczędzone pieniądze) otworzyłyśmy niewielką kawiarenkę w centrum miasta. Bardzo nam to pasuje, ponieważ mamy tutaj spory ruch. Czasami nawet chłopaki do nas przychodzą... W każdym razie jesteśmy strasznie zapracowane, ale nie narzekamy. Kto powiedział, że będzie z górki? No właśnie nikt.
- Nina! Średnia Latte, mała kawa, 3 cappuccino i ciasto cytrynowe do stolika numer 3!
- Okej!
Najszybciej jak potrafiłam, przyszykowałam podane zamówienie i zaniosłam do stolika.
- Proszę bardzo, państwa zamówienie. Smacznego. - powiedziałam i znów pognałam za ladę. Dziś było wyjątkowo dużo klientów. Jedni wyszli, a już przyszli kolejni. Po prostu urwanie głowy.
***
- Nareszcie... - przekręciłam klucz w drzwiach, zamykając je. Podeszłam do stolika i opadłam bezwładnie na krzesełko.
- Nie sądziłam, że ta praca będzie tak męcząca! - jęknęła Angela. - Kawiarnia zawsze kojarzyła mi się z odpoczynkiem. Przyjść i wypić spokojnie kawę, coś zjeść... Brak mi słów. Chodźmy już do domu... - poprosiła.
- Jeszcze musimy tu trochę posprzątać.
- O nieeee... Ja już nie mam siły...
- Przestań marudzić! Nie tylko ty jesteś tu poszkodowana i dobrze o tym wiesz, więc bierz się do roboty. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.
- Od kiedy jesteś taka dorosła? - zrobiła zamyśloną minę. Nie odpowiedziałam jej, tylko rzuciłam w nią szmatką.
- Hej! - zaczęłyśmy się ganiać jak małe dzieci, czasami nam tego brakuje. Biegałyśmy pomiędzy stolikami, śmiejąc się głośno, lecz nagle poczułam, jak o coś zahaczam i lecę w powietrzu.
- Ała! - jęknęłam, gdy upadłam plackiem na podłogę.
- O boże, Nina! Nic ci się nie stało?! - podbiegła do mnie Angela. Chciała pomóc mi wstać, lecz gdy stanęłam, poczułam przeszywający ból w nodze i lekko się zachwiałam. Przyjaciółka złapała mnie w ostatniej chwili i pomogła usiąść na krześle.
- Boli mnie noga. - odpowiedziałam.
- Chodź, pomogę ci wstać. Jedziemy do szpitala. - postanowiła.
- Chyba śnisz! Nigdzie nie jadę! To tylko chwilowe, zaraz przestanie.
- Nie ma mowy! Jedziemy i to bez dyskusji! - powiedziała i wyciągnęła telefon. Pewnie dzwoni po taksówkę.
- Dobra. - burknęłam.
*
- Wygląda na to, że jest złamana. - stwierdził doktor pokazując mi kartkę z prześwietleniem mojej nogi. - Na szczęście nie jest to żadne otwarte złamanie, więc nie ma się czym martwić. Zaraz założymy gips. - powiedział, po czym wyszedł z sali.
- Ooo nieee...
- Oj nie przeżywaj, to tylko złamanie. Ponosisz gips przez miesiąc i będzie dobrze. - spojrzałam na nią wściekłym wzrokiem.
- Łatwo ci mówić. A co będzie z naszą kawiarnią?
- Jak to co? Ty zostajesz w domu, nie dasz rady pracować, chodząc o kulach.
- Oczywiście, że dam radę!
- Oj przestań nie pójdziesz i koniec. Już ja o to zadbam.
- Ale przecież ty nie dasz rady sama jej prowadzić!
- Wiem i dlatego wywieszę ogłoszenie, że potrzebujemy pracownika. - już chciałam zaprotestować, ale do sali wszedł lekarz. - Dobra to ja idę. Zaczekam na korytarzu. - powiedziała i wyszła.
*Perspektywa Louisa*
Razem z chłopakami skończyliśmy wcześniej nagrywać piosenki, więc teraz siedzimy na kanapie i się wygłupiamy. Harry zabiera Niallowi chrupki i rzuca nimi w Zayna, Liam patrzy na nich z politowaniem, a ja zanoszę się od śmiechu. Naszą zabawę przerwał mój dzwoniący telefon. Powiedziałem chłopakom, żeby się zamknęli i odebrałem.
- Halo?
- Cześć Louis. Z tej strony Angela.
- O hejka. Co tam?
- Jestem z Niną w szpitalu...
- Co?! - wydarłem się do słuchawki. - W którym?
- Na słonecznej, ale... - nie dałem jej dokończyć i rozłączyłem się. Szybko wstałem i pobiegłem do samochodu, zostawiając za sobą zdezorientowanych chłopaków. Odpaliłem silnik i wyjechałem z podjazdu. Do szpitala mam z 5 minut.
***
Gdy dojechałem, od razu popędziłem do środka. Rozejrzałem się po recepcji i moje oczy zatrzymały się na Angeli. Szybko do niej podbiegłem.
- Gdzie Nina?! Co się stało?! - wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu.
- Louis uspokój się! - powiedziała ostro. Zamilkłem. - Nic jej jest, po prostu ganiałyśmy się w kawiarni i potknęła się, przez co złamała nogę. - powiedziała już spokojniej. - Lekarz zakłada jej gips.
- Aha. Przepraszam.
- Spoko, miałeś prawo się denerwować. - posłała mi mały uśmiech
- Jak chcesz możesz jechać do chłopaków i wytłumaczyć im wszystko, bo wybiegłem nic im nie mówiąc, a ja się zajmę Niną.
- No... dobra. To cześć.
- Cześć. - Angelika odwróciła się i odeszła. Usiadłem w poczekalni na krzesełku. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać.
Proszę skomentuj, jeśli to przeczytałeś/aś! To dla nas dużo znaczy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)